sobota, 24 grudnia 2016
Od Matta c.d Angeliki
- Co się stało? - ująłem jej twarz w dłonie.
- D-demon. - odpowiedziała z drżącą szczęką.
Przytuliła się do mnie, odwzajemniłem uścisk. Posadziłem ją przed kominkiem, w którym pewien czas temu napaliłem. Przyniosłem koc, szczelnie nim ją okryłem i zrobiłem jej gorącej czekolady oraz przytuliłem do siebie.
Angelika?
poniedziałek, 19 grudnia 2016
Od Matta c.d Angeliki
- Co się stało? - spytałem zachrypnięty.
- Długa historia. - An ze łzami w oczach, położyła dłoń na moim policzku.
Zmrużyłem delikatnie oczy, gdyż obraz nadal co jakiś czas mi się rozmywał. Do tego ten ból głowy.
- Czemu płaczesz? Nie płacz... - szepnąłem czułym tonem, ocierając jej łzy.
Przez to rozpłakała się jeszcze bardziej, usiadłem przyciągnąłem ją do siebie i przytulając. Dopiero kiedy się uspokoiła, odsunęła głowę od mojego ramienia, jednak przysunęła jeszcze bardziej siadając mi na kolana. Emily wyszła kilka minut wcześniej.
- Matt... ja już nie chcę się kłócić... brakuje mi ciebie. - powiedziała wsuwając dłonie w moje włosy.
- Ja też nie chcę, bardzo za tobą tęskniłem... przepraszam. Kocham cię... - szepnąłem.
Powoli złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
Angelika?
Od Matta c.d Angeliki
***Kilka dni później**
Obudziłem się o neutralnej dla mnie porze - 8:30. Shanti nadal spała a Lucek koło niej. Po dłuższym czasie bezmyślnego gapienia się w sufit, wygrzebałem się z łóżka idąc prosto do łazienki. Zimne płytki nieco mnie obudziły, jednak prysznic dopełnił zadanie. Wyszczotkowałem zęby i ubrałem się.
Wróciliśmy po jakiś 20 minutach, przed wejściem do pokoju zatrzymał mnie właściciel instytutu.
- Dobrze cię widzieć Matt, szukałem cię. - schował dłonie za plecy. - Przeprowadzamy akcję, jesteś nam potrzebny.
- Na czym ona ma polegać? - spytałem.
Pan Black wyjaśnił mi wszystkie szczegóły akcji, oczywiście się zgodziłem - nie miałem wyjścia. Nagle ktoś ujął mnie za ramię, zauważyłem Angelikę. Nieco się zdziwiłem bo jest na mnie obrażona.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała szeptem.
- Angelika, ty też będziesz potrzebna. - wyjaśnił jej całą akcję. - Wchodzisz w to? Wystarczy że będziesz siedzieć koło mnie i zajadać się homarem. - uśmiechnął się.
Dziewczyna jedynie skinęła twierdząco głową, pan Black pogonił nas mówiąc, że powinniśmy już iść do wybranej restauracji.
- Porozmawiamy jak wrócimy, jeśli nadal będziesz chciała. - uniosłem delikatnie lewy kącik ust.
Zostawiłem Shanti w pokoju, zabrałem łuk i strzały, ruszyłem w kierunku wyjścia.
***
Dotarliśmy do restauracji, byłem już na swojej pozycji. Angelika co jakiś czas zerkała w moją stronę do czasu, kiedy nie przyszły demony pod postaciami niczym nie wyróżniającymi się ludzi. Wiedziałem, że niedługo nastąpi moment ataku. Przygotowałem strzałę, będąc gotowy do ataku. Nagle usłyszałem czyjeś kroki, po moich obu stronach znalazły się demony, to pułapka! Szybko wycelowałem w jednego z demonów, wtedy ci dwaj znaleźli się koło mnie, jeden wytrącił mi łuk a drugi ugryzł w ramię, po czym wypchnął zza barierki przez co poleciałem w dół, lądując prosto na środku stołu.
- Pułapka... wiać! - powiedziałem z trudem, nadal obolały po upadku.
Położyłem dłoń na krwawiące ramię, chwyciłem za łuk, strzałę i strzeliłem w jednego, który miał zamiar zaatakować Angelikę. Kiedy padł na ziemię w pomieszczeniu pojawiło się dużo dymu, nic nie było widać. Nagle ktoś zakrył mi usta i nos czymś nasączonym jakąś substancją, przez którą straciłem przytomność. Obudziłem się w dziwnym, ciemnym miejscu przywiązany do krzesła, miałem przyczepione jakieś dziwne diody.
Angela?
niedziela, 18 grudnia 2016
Od Matta c.d Angeliki
sobota, 17 grudnia 2016
Od Matta c.d Angeliki
Spuściłem głowę, zastanawiając się co powiedzieć. Chyba ją kocham Ale... Nie jestem dla niej odpowiedni. Nie jestem dla niej wystarczająco dobry.
- Nie możemy być razem - wypowiedziałem w końcu te cholernie bolące mnie słowa.
- Dlaczego? Co?! - odsunela się lekko łapiac mnie za rękę. - Matt oczywiście że możemy.
- Nie... Nie będziesz ze mną szczęśliwa. - Schowałem twarz w dłonie - najlepiej by było jakbyś o mnie zapomniała i poszła. - dodałem z trudem.
- Matt nie! Kocham cię.
Westchnąłem wstałem i podszedłem do drzwi, otworzyłem je.
- Idź. - mruknąłem.
Angela wstała i podeszła do mnie i złapała mnie za bluzę i przyciągnęła do siebie.
- Nie rób mi tego... - szepnąła. - Kocham cię.
- Ja... ciebie też Ale myślę że nie jestem wystarczajaco dobry.
- Matt to bzdury!
- Idź An... - mruknalem zamknąłem oczy i spuscilem głowę.
Dziewczyna zakryla usta ręką i wybiegla. Mocno zatrzasnalem drzwi i pod wpływem złości uderzylem w lustro przy drzwiach rozbijając je i raniąc sobie dłoń.
Angela?
Od Matta c.d Evelyn
Ogólnie był całkiem fajny, nie to horror nie komedia. Nagle przyszedł czas na scenę, w której serce zabiło mi szybciej a Eve złapała się kurczowo mojej dłoni, zacisnąłem ją lekko.
- Spokojnie. - posłałem jej ciepły uśmiech, kiedy zrobiło się nieco jaśniej.
Eve?
Od Evelyn C.D. Matta
środa, 14 grudnia 2016
Od Ethana c.d Angeliki
Wieczór był raczej chłodny, założyłem więc buty, czapkę i kurtkę po czym wyszedłem z Dastim na spacer. Wieczorne spacery zdecydowanie należą do tych ulubionych.
Chodziliśmy długo, byliśmy w lesie ponieważ głównie tam mogłem spuścić go ze smyczy, aby biegał sobie bez żadnych ograniczeń. W pewnym momencie usłyszałem dziwne głosy, dobrze mi znajome - demony. Zapewne dopadły nową ofiarę. Nie umiejąc przejść obojętnie ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku. Zauważyłem kilka czarnych postaci i jedną, bezbronną dziewczynę leżącą pod nimi na ziemi. Jej broń leżała kilka metrów dalej. Zapiąłem Dastiemu smycz i zacisnąłem ją w dłoni. Zmrużyłem oczy wypowiadając pod nosem zaklęcie, dzięki czemu demony osłabły. Zabrałem ostrze i wbiłem każdemu kolejno go w plecy zabijając. Wszystkie zniknęły. Skierowałem wzrok na dziewczynę uważnie przypadającą mi się z ziemi.
- Wszystko w porządku? - spytałem podając jej dłoń.
- Tak... dzięki. - westchnęła chwytając ją i wystając. Jeszcze raz uważnie mi się przyjżała.
- Jesteś tutaj nowy, prawda? Widzę cie pierwszy raz. - uniosła kącik ust w uśmiechu.
- Tak, masz rację. Jestem Ethan. - przedstawiłem się.
Angelika?
wtorek, 13 grudnia 2016
Ethan Carter
Godność: Ethan Carter
- Jego ojciec był agresywnym alkoholikiem, często się nad nim znęcał
- Ethan nadal panicznie boi się ojca i tego, że go odnajdzie
- Ma swój motor, który jest jego głównym środkiem lokomocji (Pomijając spacery)
Steruje: Dahνie
Zwierzę: Dastie
Od Matta c.d Evelyn
- I w kogo ja będę popcornem rzucał? - spojrzałem na nią i zrobiłem smutną minkę.
Eve?
poniedziałek, 12 grudnia 2016
Od Evelyn C.D. Matta
niedziela, 11 grudnia 2016
Od Matta c.d Evelyn
- Widzisz coś jeszcze w tych wizjach? - spytała.
- Nie, nawet do końca nie wiem gdzie to jest. - westchnąłem. - Nie rozmawiajmy o tym, dobra?
Evelyn pokiwała głową biorąc łyk napoju.
- Co powiesz na kino wieczorem? Tak na rozluźnienie. - zaproponowałem i uśmiechnąłem lekko.
Evelyn?
Od Evelyn C.D. Matta
Spojrzałam na Matta, po chwili jednak pokręciłam głową.
Od Matta c.d Evelyn
Od Evelyn C.D. Matta
Od Matta c.d Evelyn
- Trzeba temu bałwanowi jakąś broń dać, bo w przeciwnym razie ktoś go do rana zniszczy... - stwierdziłem.
Evelyn pomyślała chwilę, po chwili ulepiła pistolet i doczepiła mu go do dłoni, zaśmiałem się lekko.
- Super, taki gangster. - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.
- Wiadomo. - zaśmiała się.
- Gorąca czekolada? - zaproponowałem.
- Z chęcią. - skinęła głową.
Zawołałem Shanti, kucnąłem aby otrzepać ją ze śniegu, wtedy zakręciło mi się w głowie, zapiszczało w uszach i zrobiło się ciemno. Chyba zemdlałem.
Ujrzałem znajomą wizję - posągowa postać kobiety w welonie, z amuletem i kaskadami srebrnoszarych włosów jak poprzednio stała na brzegu rzeki krwi, otoczona wijącymi się ciałami. I ponownie odezwała się błagalnym tonem.
- Szukaj a znajdziesz!
Przepełniło mnie uczucie, że muszę ją ocalić... ją i ich wszystkich. Tymczasem stopy zakopanych do góry nogami ciał opadały jedna po drugiej.
- Kim jesteś?! - zawołałem bezgłośnie. - Czego ode mnie chcesz?
Jej siwe włosy zaczęły falować na gorącym wietrze.
- Czas nam się kończy. - wyszeptała tuląc amulet.
A potem nagle, bez ostrzeżenia, eksplodowała, zmieniając się w słup ognia, który sięgnął aż za rzekę, pochłaniając nas oboje.
Gwałtownie otworzyłem oczy oddychając szybko i niemiarowo, kierując wzrok na Evelyn, klękającą nade mną.
Evelyn?
Od Evelyn C.D. Matta
Od Pain Cd Nathan
Właśnie wychodziłam zza zakrętu, gdy nagle wpadłam na kogoś.
- Przepraszam... - wymruczałam.
Cofnęłam się o dwa kroki i uniosłam wzrok. Przede mną właśnie stał chłopak, którego spotkałam w klubie. Jak to on się nazywał...?
- Witam ponownie. - powiedziałam, kierując wzrok na ulicę. - Znalazłeś już swoją podopieczną?
- Właśnie zmierzam tam, gdzie być w tej chwili powinna.
- No tak, rozumiem. W takim razie do zobaczenia.
Nathan?
Od Matta c.d Evelyn
- Aleś ty skromny! - również się zaśmiała, nie wychodząc ze swojej kryjówki.
- Tak, wiem. - westchnąłem dumnie.
Kiedy Eve za pomocą zaklęcia rzuciła we mnie kilkunastoma śnieżkami na raz postanowiłem się odegrać. Narysowałem sobie run szybkości, niewidzialności.
- Matt... - Evelyn po czasie wychyliła się z kryjówki rozglądając się za mną. - Wiem że to pułapka, nie oszukasz mnie. - stwierdziła.
Siedziała tam jeszcze chwilę jednak po czasie wyszła szukając mnie. Wtedy zaatakowałem. Nadal z niewidzialnością zacząłem rzucać nią śnieżkami a kiedy znalazła się pod drzewem, w ułamku sekundy znalazłem się na nim i cały śnieg z gałęzi spadł na nią. Wyłączyłem niewidzialność i ze śmiechem zeskoczyłem na dół.
- Masz rację, nie da się pokonać mnie bez magii. - uśmiechnąłem się rozbawiony, mrugnąłem do niej i podałem rękę, chcąc pomóc jej wstać.
Eve?
Od Evelyn C.D. Matta
Od Matta c.d Evelyn
W czasie kiedy Eve szukała patyków na ręce, ulepiłem śnieżkę i rzuciłem w nią ją, a kiedy na mnie spojrzała, uśmiechnąłem się niewinnie.
Eve?
Od Evelyn C.D. Matta
Od Matta c.d Evelyn
- Jasne, do zobaczenia. - uśmiechnęła się co odwzajemniłem.
Odniosłem tackę z naczyniami i poszedłem do siebie. Założyłem buty, kurtkę, rękawiczki i czapkę - było dziś zimno a mieliśmy lepić bałwana, a więc rękawiczki się przydadzą.
Kiedy byłem już gotowy, zawołałem Shanti, która od razu wybiegła z pokoju. Założyłem jej szelki i przypiąłem smycz.
Wyszliśmy z pokoju, przy wyjściu czekała Evelyn.
- Park? - uśmiechnąłem się.
Eve?
Od Evelyn C.D. Matta
- Korzystając z zimy i śniegu... Co powiesz na spacer lepienie bałwana? - zaśmiałam się, patrząc na Matta wyczekująco.
Chłopak uniósł w niedowierzaniu brwi.
- Czy my nie jesteśmy aby za starzy na lepienie bałwanów? - zakpił.
- Ja tam nie uważam się za starą - zapewniłam ze złośliwym uśmiechem. - A ty?
Matt pokręcił głową, patrząc na mnie z politowaniem.
- No... Dobrze - zgodził się wreszcie, a ja pisnęłam, zadowolona. - Ale najpierw spacer.
- Bierzemy psy
- Nie mam żadnego - mruknęłam cicho. - Ale ty się nie krępuj i bierz, uwielbiam zwierzaki.
(Matt?)
sobota, 10 grudnia 2016
Od Matta c.d Evelyn
- Pewnie, chodźmy. - uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy z pokoju Eve, kierując się w stronę stołówki. Wzięliśmy dwie tacki i stanęliśmy w krótkiej kolejce. Wzięliśmy sobie płatki, rogale maślane a do tego sok pomarańczowy. Zajęliśmy wolny stolik na końcu pomieszczenia i wzięliśmy się w ciszy za jedzenie, w końcu jak to mówią; jak pies je to nie szczeka.
- Jakieś plany na dziś? - spytałem biorąc łyk soku. - Moglibyśmy się gdzieś przejść, gdybyś chciała. - dodałem.
- Gdzie na przykład? - uśmiechnęła się pochylając lekko w moją stronę.
- Sam nie wiem, gdzie tylko chcesz. - odwzajemniłem gest.
Eve?
Evelyn?
Od Evelyn C.D. Matt'a
- Wiem, że to moc mojej mamy, ale... - zaczęłam. - Nie chcę jej. To zbyt duża odpowiedzialność - zauważyłam cicho. - Nie chcę dać się zwieść czarnej magii.
- To chyba rozsądne - przyznał Matt.
- Jak się czujesz? - zapytałam, chcąc zmienić temat.
- Już lepiej - przyznał chłopak, a ja zauważyłam, że pomimo tego, iż jego ruchy są nadal ostrożne, rana chyba nie dokucza mu już aż tak bardzo, jak jeszcze wczoraj.
- Cieszy mnie to - uśmiechnęłam się lekko. - Jesteśmy już kwita.
- Informacje o naszyjniku są dla ciebie wystarczającym odwdzięczeniem się? - zapytał zdziwiony.
Udałam na chwilę zamyśloną, uśmiechając się do chłopaka.
- Jeśli chcesz, możesz mnie jeszcze zabrać na śniadanie - zaśmiałam się. - Właśnie się wybierałam i stwierdzam, że przydałoby mi się towarzystwo.
(Matt?)
Od Matta c.d Evelyn
- A więc tak, jest pewna legenda, która mówi że wiedźma, która potrafiła kontrolować demony ukryła swoją moc prawdopodobnie właśnie w tym naszyjniku. - zacząłem. - Wydostać może to zrobić tylko prawdziwy potomek kobiety, w czasie pełni księżyca w dzień spadających meteorytów, który odbędzie się za równy miesiąc. Tylko że nie ma stu procentowej pewności, że gdy uwolnisz moc, posiądziesz ją. Może być tak, że uzna cię za słabą i będziesz mogła ją wykorzystać tylko do na przykład uleczenia siebie lub kogoś.
Eve powoli analizowała moje słowa, w końcu spojrzała na mnie.
- Jakbym jej nie posiadła i użyła do uratowania kogoś lub siebie, po prostu by zniknęła? - spytała.
- Najprawdopodobniej tak. - Skinąłem głową.
Eve?
Od Evelyn C.D. Matt'a
Od Matta c.d Angeliki
- Jestem. - westchnąłem zamykając drzwi.
An wstała i podeszła do mnie. Podałem jej torebkę, wzięła ją.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko i dała mi buziaka w policzek.
Następnie lekko zarumieniona ruszyła w kierunku łazienki.
- Zrobić śniadanie czy pójdziemy coś zjeść na mieście? - spytałem nim zniknęła za ścianą.
- Możemy się przejść, daj mi z 15 minut.
Pokiwałem zgodnie głową i poszedłem przygotować jedzenie dla wszystkich czworonogów. Lucyfer siedział na szafie i zaniepokojony przyglądał się nowemu koledze.
- Spokojnie Lucek, nie zje cię. - zaśmiałem się pod nosem.
Siedzącemu na szafie kotu podałem miseczkę z kawałkami ryby, marchewką i kurczakiem na szafę, nie chciałem żeby się denerwował.
Angelika?
Od Matta c.d Evelyn
Od Matta c.d Angeliki
***
Kiedy się obudziłem, Angelika spała a telewizor nadal grał. Nie wiedziałem kiedy zasnęła, dlatego wstałem po cichu, przykryłem ją kołdrą a sam poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, wyszczotkowałem zęby i ubrałem się, wyszedłem z Shanti na spacer, później jako że An nadal spała, usiadłem wygodnie na kanapie, nogi oparłem o stolik kawowy, chwyciłem pada i włączyłem konsolę, zaczynając grać w swoją ulubioną grę, strzelaninę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki a chwilę później koło mnie była już Angela, usiadła koło mnie i położyła głowę na moje kolana, okryła się kocem.
- Coś się stało? - spytałem kładąc dłoń na jej policzku.
Angelika?
Od Nathana C.D. Emily
-Growthown - dokończyła Eme.
Czarownica pokiwała powoli głową. Chociaż powiedziała "dziękuje". Spojrzałem na Binky i Invincible, które powoli zaprzyjaźniały się z dwoma yorkami czarownicy.
-Ja jestem Emily Mikaelson - odparła Podziemna.
Złapałem swoje psy, Emeraude zajęła się Trouble, a Emily zabrała swoje dwa pieski. Jak zwykle, jedynym chłopakiem w naszej grupce, byłem ja. Nawet w Hiszpanii na misjach zawsze było więcej kobiet. Nie uważałem tego za złe... Ale nie przepadałem za takim obrotem spraw.
***
W Instytucie okazało się, że Vivienne ma ranę po ukąszeniu demona. Jednak silnie trzymała się na nogach. Zanieśliśmy ją do "szpitala". Tam zajęli się nią inni Nocni Łowcy. Emily bez słowa pożegnania, ruszyła do swojego pokoju, a Emeraude postanowiła, że zabierze mnie do jakiejś kawiarni. Pomyślałem sobie, że nie zabierała mnie do kawiarni, aż przez 9 lat. Kiedyś to był nasz codzienny rytułał. Jonathan okropnie się wkurzał bo osobiście nie znosił kawy, ani ciastek. Ja też nie przepadałem za słodyczami... Ale zawsze zjadłem choćby szarlotkę. Robiło się zimno i ciemno. Co jak co, ale mamy zimę. Miła kelnerka przyjęła od nas zamówienie. W milczeniu czekaliśmy aż je zrealizują. Zawsze rozumieliśmy się bez słów jako ci "młodsi i adoptowani". Musieliśmy trzymać się razem. Jedno broniło drugie przed okrutnym losem.
-To... Kogo już poznałeś? - zapytała Emeraude.
-Emily i niejaką Pain Ferrars - powiedziałem patrząc w okno.
Czarnowłosa ze świstem wciągnęła powietrze w swoje płuca. Spojrzałem na nią i uniosłem brew.
-Zrzuciłam ją z drzewa - skrzywiła się - Ale nie chciała mi nic powiedzieć.
Zaśmiałem się, głośno i szczerze. Emeraude popatrzyła na mnie jak na wariata, a parę osób siedzących obok, gniewnie na mnie spojrzało.
-Co cię tak śmieszy?
-Wiesz jak ja się rzadko śmieję, Raude? - westchnąłem.
Dziewczyna pokiwała głową. Na ulicy dostrzegłem jak Emily szybko gdzieś biegnie. Nikt za nią nie biegł. To ona kogoś goniła.
-Zaraz wracam - zerwałem się z krzesła.
Natychmiast rzuciłem się w pogoń. Po odpowiedzi.
Emily?
Od Emily c.d Nathana
- Co ty sobie wyobrażasz?! - warknęłam zdenerwowana.
Ten odwrócił się w moją stronę, uśmiechnął się i przemienił do jak widać pierwotnej postaci.
- Tempus spiritus non resistit vindicta. - wypowiedziałam zaklęcie, dzięki czemu oba demony skamieniały i tamta dwójka miała chwilę na zabicie ich.
Nie tracąc ani sekundy zrobili to. Chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę, chcąc pomóc wstać. Po chwili namysłu chwyciłam ją i podniosłam się.
- Dzięki... - westchnęłam.
Nathan?
Od Evelyn C.D. Matt'a
Od Nathan'a C.D. Emily
-Hej. Znalazłeś Emeraude?
-Tak. Jesteśmy w Instytucie Londyńskim. A co tam u was? Jak tam Juana?
-Wpadła na świetny pomysł, aby wziąźć jakiegoś Nefilim z Chin i sprowadzić do naszego Instytutu. Od razu jej odradziliśmy, ale wiesz jaka jest uparta.
-Jasne... Muszę kończyć. Pa.
-Adios.
Koniec rozmowy. Binky złapała za smycz. Przypiąłem ją do obroży. To samo zrobiłem z Invincible. Zamknąłem pokój i skierowałem się do parku. Ujrzałem tam Trouble. Suczka podbiegła do mnie i polizała mnie. Za nią nadbiegła Emeraude, niosąca w ręce kawę. Za nią szła jakaś inna dziewczyna.
-Hej. Vivienne? Gdzie jest nasz demon? - czarnowłosa Eme, uśmiechnęła się.
-Trzy przecznice stąd. Chyba... Koło starego szpitala. To zmiennokształtny i musimy się dowiedzieć czemu terroryzuje czarowników - odparła.
Przypomniałem sobie o porannej sprzeczce tego Łowcy i czarownicy. Emeraude pokiwała powoli głową i już miała ruszyć gdy ją zatrzymałem.
-Emily. Jest czarownicą. Jakiś Nefilim powiedział mi że wyszła na spacer, na południe. A to jest właśnie rejon tego demona - powiedziałem.
Emeraude podała mi serafickie ostrze i bez słowa, ruszyła biegiem. Narysowałem Run szybkości, siły, precyzji oraz wytrzymałości. Szybko dogoniłem obie dziewczyny. Niedługo potem, ujrzeliśmy jak czarownica, która rano się z kimś pokłóciła, została powalona na ziemię przez demona. Od razu ruszyliśmy aby jej pomóc. Zjawiły się jeszcze 3 demony. Każdy z nich, rzucił się na nas by uniemożliwić nam uwolnienie czarownicy.
Emily?
Od Emily c.d Nathana
- Przepraszam. - powiedziałam i spiorunowałam wzrokiem Matta.
Następnie ominęłam go idąc w swoją stronę.
- Emilyyy, daj spokój. - jęknął i ruszył za mną.
Wróciłem do swojego pokoju, założyłam Thaili szelki, przypięłam do nich smycz.
Alkowi również.
Sama również założyłam kurtkę, czapkę i rękawiczki, jako że było strasznie zimno. Wyszliśmy z pokoju, przed którymi stał Matt. Chciałam zamknąć drzwi, jednak ten mi to uniemożliwił zatrzymując je drzwiami.
- Emili, przecież wiesz że o tobie tak nie myślę. - złapał mnie za podbródek, kiedy odwróciłam głowę.
- Dobra, dajmy już sobie spokój. - mruknęłam.
- Wierzysz mi?
- Taaak. - wywróciłam lekko oczami.
Chłopak uśmiechnął się, przytulił mnie i prawdopodobnie poszedł do siebie. W końcu zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę wyjścia z instytutu, w uszy wkładając słuchawki i puszczając swoją ulubioną playlistę. Naszym celem był park.
Nathan?
piątek, 9 grudnia 2016
Od Nathana do Emily/Matthew'a
-Nie tęsknisz czasem za bratem? - zapytałem.
-Tęsknie za Jonathanem. Ale teraz ty tu jesteś od niańczenia mnie - zaśmiała się dziewczyna.
Pokiwałem głową. Około 1 w nocy, wróciłem do swojego pokoju.
***
Rano obudziły mnie krzyki na korytarzu.
-Ejj!!! Matthew!!! Ja cię dopadnę! Uważasz że czarownice są gorsze?! Tak powiedziałeś Evenlyn! A podobno jesteśmy już rodzeństwem! - krzyczała jakaś dziewczyna, chyba czarownica.
-Spokojnie Emily. O tobie myślę inaczej. Powtarzałem to już wiele razy - uspokajał ją owy Matthew.
Otworzyłem drzwi.
-Nie dajecie spać - stwierdziłem.
Popatrzyli na mnie jakbym jechał na 70 metrowym słoniu, w kostiumie syrenki. Jednak ja nadal stałem w drzwiach swojego Instytuckiego pokoju. Czasami naprawdę wolałem siedzieć cicho i pozwolić by inna osoba zajęła się moim problemem. Ale ta kłótnia była nie do wytrzymania. W Madrycie traktowaliśmy Podziemnych, na równi z nami. Bez rzadnych przeszkód czy ograniczeń. Dlatego tak bardzo lubiłem tam gadać z faerie, czy czarownikami, którzy nie żądali zapłaty za swoje usługi. Wszyscy żyli w jako takiej zgodzie.
Emily lub Matthew? Na jedno wychodzi
Od Matta c.d Angelika
Kiedy dziewczyna przesunęła się do mnie, objąłem ją ramieniem i oparłem swoją głowę o jej.
- Co to za film? - spytałem.
- Sama do końca nie wiem, podobno straszny. - odparła.
- Mhm. - ziewnąłem.
W tym momencie zastanawiałem się co do niej czuje, czy nie jest za szybko na prawdziwe uczucie.
- Nie jesteś zmęczona? - spytałem.
Angelika?
Od Matta c.d Angelika
Nagle usłyszałem Angele wołającą mnie. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi łazienki.
- Coś się stało? Spytałem opierając się o drzwi.
- Nie, ale... mógłbyś przynieść mi ręcznik? Zapomniałam o nim. - powiedziała.
- Jasne, chwilka.
Wróciłem do sypialni, z najwyższej półki szafy wyciągnąłem ręcznik i wróciłem pod łazienkę. Zapukałem, uchylilem delikatnie drzwi i przez szparę wsunąłem dłoń z ręcznikiem.
- Dzięki. - powiedziała kiedy go zabrała.
- Drobiazg. - odpowiedziałem i wróciłem do sypialni, kładąc się na łóżko i patrząc w sufit.
Angela?
Od Matta c.d Angeliki
Opuściłem delikatnie głowę, aby również móc jej spojrzeć w oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie, cały czas ją przytulając.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać? - spytała.
- Nie wiedziałem, instynkt łowcy bywa przydatny. - odparłem.
- Dziękuję... - wyszeptała.
- Nie dziękuj, nie ma za co. - puściłem jej oczko.
Jej twarz powoli nabierała rumieńców, nie była już taka zimna jak wcześniej.
- Zalecam gorącą kąpiel i nie wychodzenie spod koca do popołudnia co najmniej. - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem czy tyle wytrzymam. - odwzajemniła gest.
- Cóż, będziesz musiała... zmniejszy znacznie to ryzyko że będziesz chora. - wyjaśniłem.
Dziewczyna Westchnęła a ja uśmiechnąłem się. Nachyliłem się jeszcze bardziej i powoli złączyłem nasze usta w pocałunku.
An?
Od Matta c.d Angeliki
- Tak, słucham? - spytał.
- Em... kto mówi? - położyłem dłoń na kark.
- Przepraszam, to chyba jakaś pomyłka. - stwierdził.
Chciałem już się pożegnać, jednak nagle usłyszałem krzyk kobiety a ktoś się rozłączył. Przecież to musiała być Angelika, to ona krzyczała! Bo co by jej telefon robił u jakiegoś faceta? Chyba że go zgubiła... nie! Stawiam na tą pierwszą wersję. Ale cholera jasna... jak ja ją teraz znajdę? Chociaż... jako łowca mam swoje sposoby. Zabrałem łuk, strzały i wyruszyłem na poszukiwania.
Doszedłem do jakiejś starej, opuszczonej hurtowni na granicach miasta. Przed nią stały dwa samochody, czarna furgonetka i biała audi. Trochę mnie to zaniepokoiło, a więc po cichu wszedłem do środka.
- Nie uciekniesz nam suko! - gruby, męski głos rozległ się echem po ścianach budynku.
Chwilę po tym był krzyk i płacz, teraz byłem już pewien że dotarłem we właściwe miejsce. Po cichu ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku, wszedłem na jakąś platformę, byłem teraz za nimi. Schowałem się za beczką i zacząłem obserwować. Było ich trzech, jeden zdzierał z niej ubrania, drugi trzymał za włosy a trzeci przyglądał się temu z uśmiechem. Wyciągnąłem pierwszą strzałę, wycelowałem w faceta, który ją rozbierał. Następne strzały musiały być szybkie, ponieważ oczywiście zorientowali się, że coś nie gra. Zawsze trafiam idealnie i teraz też tak było. Zbiegłem po schodach, kilkanaście ostatnich stopni omijając i po prostu przeskakując barierkę. Podbiegłem do Angeliki, łzy spływały jej strumieniami po policzkach. Odwiązałem ją szybko, zaczynając od nóg, kończąc na nadgarstkach. Była cała zziębnięta, ściągnąłem swoją kurtkę i zarzuciłem ją na nią. Od razu wpadła mi w ramiona, chowając twarz w mojej koszulce i płacząc.
- Spokojnie, już dobrze. Ciii. - szepnąłem przytulając ją mocno.
Angelika?
Od Matta c.d Angeliki
- Do zobaczenia później? Może wpadniesz na kolację? - uśmiechnąłem się.
- Pewnie. - odwzajemniła gest.
Przytuliliśmy się lekko i każde z nas poszło do siebie.
Było już grubo po dziewiętnastej, Angelika miała być u mnie pół godziny temu. Dzwoniłem kilka razy, jednak nie odbierała, na sms'y też nie odpisywała. Nie powiem, trochę się martwiłem. Poszedłem więc do niej i zapukałem do drzwi, były zamknięte, nikt nie otwierał. Wróciłem do siebie i zadzwoniłem jeszcze raz - sekretarka. Westchnąłem głęboko, odrzuciłem telefon na kanapę i opadłem na nią. Może nie chciała przyjść, ale nie powiedziała mi tego, żeby nie zrobić mi przykrości? Albo umówiła się z kimś i zapomniała o naszej kolacji. Sam nie wiem, za godzinę, dwie spróbuję zadzwonić jeszcze raz.
Angelika?
Od Leah C.D Alyssy
- Masz stelę?
- Trzymaj - podała mi. Jej stela była ładniejsza od mojej, pewnie dlatego chętniej jej używałam. Co prawda to nie miało znaczenia.
Narysowałam jej szybko runę zwinności na szyi, po czym podałam jej przedmiot.
- Narysujesz? - zapytałam, wkładając jej stelę do dłoni.
Pokiwała głową. Rysowanie runy zajęło jej tak samo mało czasu, jak i mnie. Jak zwykle poczułam mrowienie, kiedy rysowała mi znak.
- Dzięki - odwróciłam się tyłem do niej.
Dziewczyna kiwnęła tylko na znak gotowości. Skoczyła pierwsza. Jej ruchy przez runę stały się zwinniejsze, a ona z gracją godną kota skakała z budynku na budynek.
Bez chwili wahania zaczęłam skakać za nią. Jak zwykle czułam się świetnie, kiedy wiatr rozwiewał mi włosy, a aja czułam się naprawdę wolna.
Nie minęło dziesięć minut, a zatrzymałyśmy na dachu pobliskiego budynku, który stał chyba najbliżej instytutu.
Zeskoczyłam lekko na ziemię, od której dzieliło mnie około 3 pięter. Za sobą zobaczyłam, jak Alyssa robi tak samo.
Podeszłam kawałek do przodu, jednak zatrzymałam się przez drzwiami, które prowadziły prosto do instytutu. Mimo, że w pociągu spędziłam niewiele godzin to i tak tęskniłam za znajomymi budynkami, Budynkami Instytutu, do którego został mi jeden krok. Jednak mimo, że wyglądał znajomo, podobnie jak reszta, jeśli się nie mylę, nie mogłam zdobyć się, aby pchnąć ciężkie drzwi.
- Dawaj - ponagliła mnie.
Westchnęłam tylko i otworzyłam drzwi, a raczej wrota. No dobra... przesadziłam. Nie wrta, jednak trzeba było przyznać, że nie były tak lekkie jak zwyczajne drzwi.
Alyssa?
Od Nathana C.D. Pain
-Tak. Zrzuciła mnie z drzewa - odparła Pain.
Na mej twarzy zagościł uśmiech.
-Typowe dla Emeraude - powiedziałem.
Dziewczyna uniosła pytająco brew. Nie miałem ochoty opowiadać jej swojej, nudnej, a zarazem smutnej historii. Ani zdradzać kto i po co dokładnie mnie przysłał. Wiedziałem że dla Jonathana liczy się precyzja i tajemnica. A prezedewszystkim zdrowie i bezpieczeństwo panny Herondale. No dobra... Rosales. Upiłem łyk cieczy. Chłopak za barem zmierzył mnie krytycznym spojrzeniem.
-Nie podsłuchuj - warknąłem.
Od razu poszedł na zaplecze. Invincible, jako ta ciekawska osoba (wiem że to męskie imię...) poszła za nim. Może to nawet dobrze?
-Kto to Emeraude? I czemu o nią pytasz? - Pain zmarszczyła brwi.
-Emeraude Rosales. Przybrana siostra mojego parabatai. Osoba której pilnuję, panno Ferrars - odparłem.
Szybko podniosłem się z krzesła i udałem się do drzwi. Inv i Binky, jakby na zawołanie, ruszyły za mną. Postanowiłem złożyć wizytę w Londyńskim Instytucie, a nawet tam zamieszkać. Podobno mieli tam dwie czarownice. Mniejsza z tym... Musiałem wypełnić prośbę Jonathana. Dziewczyna nawet nie próbowała za mną iść. W towarzystwie dwóch suczek, podążałem ciemną ulicą. Niekiedy obok mnie przeszedł jakiś wampir, wilkołak lub człowiek. Po paru minutach, wypatrzyłem gmach Instytutu. Otworzyłem ciężkie, stare drzwi. Budynek miał historię... Opowiadał nam ją James Carstairs gdy mieliśmy po 4 lata. Przychodził do nas po lekcjach Eme.
***
Załatwiłem sobie pokój. Wydusiłem informację o tym gdzie znajduje się Raude po czym udałem się tam. Po drodze wpadłem na różowowłosą. Poznałem ją dziś w klubie... Pain? Jakoś tak.
Pain? Yupi ;-)
Od Pain Cd Nathan
- Jestem Pain, Pain Ferrars. - odparłam cicho.
- nietypowe imię... - stwierdził z wahaniem.
- wiem. - uniosłam nie znacznie prawy kącik ust. - nigdy wcześniej Cię tu nie widziałam... nie jesteś stąd, prawda? - odgarnęłam pasmo włosów wciąż błąkające się na mojej twarzy. No cóż, nie miałam wyjścia i wyglądało na to, że będę musiała rozmawiać z chłopakiem tak długo, aż nie stwierdzi że jestem głupią, pustą małolatą.
- nie. Przyjechałem przypilnować tutaj pewną osobę.... - odpowiedział, kierując wzrok w moją stronę.
- rozumiem. - skinęłam głową.
Nagle znikąd przy barze pojawił się obsługujący mnie chłopak.
- oto zamówienia, dla Pani na koszt firmy - posłał mi szeroki uśmiech, wpatrując się jak zahipnotyzowany w moje czarne oczy.
- dziękuję... - powiedziałam cicho odwzajemniając gest.
Nathan zaczął przyglądać mi się podejrzliwie.
- no co? - zaśmiałam się.
Nathan?
No doooobra ;D ;3 ^.^
Od Matta c.d Angeliki
- Pójdę zobaczyć co robią, zaraz wracam. - powiedziałem wstając i zmierzając w kierunku psów.
Okazało się że znalazły pod śniegiem jakiś patyk i za wszelką cenę starały się go wyciągnąć, zabrałem piłkę aby się nie zgubiła, schowałem ją do kieszeni. Wracając, zatrzymałem się paręnaście kroków za dziewczyną, ulepiłem śnieżkę i rzuciłem nią w tył głowy Angeli. Ta z diabelnym uśmiechem wstała i podeszła do mnie.
- Zadarłeś z niewłaściwą osobą. - stwierdziła i ulepiła śnieżkę, ja ponownie w nią rzuciłem.
Schyliłem się po więcej śniegu, a gdy się wyprostowałem, niespodziewanie dostałem śnieżką między oczy, która uniemożliwiła mi widoczność. Później nastąpił atak, którego nie mogłem odeprzeć. Wziąłem się w garść, lekceważąc ostrzał podbiegłem do niej, wziąłem na ręce i obróciłem się wokół własnej osi na koniec opadając na miękki pył.
Angelika?
Od Nathana C.D. Pain
Od Angeliki CD Matta
Wzięłam smycz Luki, która była na szafce. Zaczepiłam psa i ruszyliśmy. Matt zamknął drzwi na klucz i wziął swoją suczkę. Razem wyszliśmy z budynku. Zobaczyłam jak wszystko jest białe. Na dachach wszystkich budynków było dużo białego puchu. Na drzewach także było dużo śniegu. Wychodząc z jakichkolwiek budynków trzeba było uważać, aby nie spadł śnieg. Na dworze było dość zimno. Temperatura obniżyła się do minus trzech stopni. Zapomniałam oddać bluzę dla Matta, wiec miałam ją ciągle na sobie. Chłopak wziął jeszcze coś dla psów - piłkę. Po powrocie nie wiedziałam czy mam iść do siebie czy zostać, więc czekałam, aż Matt coś powie. Luka na co dzień nie widział śniegu, wiec był trochę przestraszony mimo, że miał już trzy lata. Nie chciał wyjść na początku z budynku, więc po niego poszłam i wyciągnęłam go siłą. Potem już się przyzwyczaił i nawet był ucieszony. Matt rzucał dla Shanti i Luka piłkę, a oni jak szaleni za nią biegali. Idąc napotkaliśmy ławkę, więc postanowiliśmy usiąść. Odgarnęłam śnieg, który na niej leżał i zaczęliśmy rozmawiać.
Matt?
Nathan Stëphe
Od Matta c.d Evelyn
- Zastanawiałaś się kiedyś, gdzie mogła ukryć tą moc? - spytałem z czystej ciekawości.
- Czasem nad tym myślałam, jednak szybko to porzuciłam. - wzruszyła lekko ramionami.
- Wiesz coś o tym naszyjniku? Z ksiąg jakie tutaj masz wnioskuję, że szukasz czegoś o nim. - przeniosłem wzrok na nią, opierając brodę o rękę.
- Właściwie to tak. - westchnęła.
- Mogę się mu przyjrzeć?
- Pewnie. - dziewczyna ściągnęła naszyjnik z szyi i ostrożnie mi go podała.
Przyjrzałem się mu, czarne szkiełko było niezwykle czyste, jednak mimo wszystko nie można było zobaczyć swojego odbicia, co było nieco dziwne i dające do myślenia.
- Mam pewną koncepcję, jednak wolałbym się pierw upewnić. Mogę zrobić zdjęcie? - Evelyn pokiwała zgodnie głową. Położyłem naszyjnik na stoliku, wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie, myślę że Emily będzie mogła mi pomóc.
- Jak się czegoś dowiem dam znać. - powiedziałem, oddając jej jej własność.
Evelyn?
Od Pain Cd Emeraude Do Ktoś
- A właśnie, że mój.
- Nie zamierzam ci się tłumaczyć. - zmrużyłam oczy, opierając się o pobliskie drzewo.
- Tak? - machnęła biczem w powietrzu.
- Tak. Twój bicz nie zrobił na mnie wrażenia. - przewróciłam oczami. Oberwało mi się trochę, trudno. Zdążyłam uodpornić się na ból w moim krótkim, nędznym życiu, gdy to odkryłam, że jestem Nocną Łowczynią.
- A teraz wybacz, ale nie mam czasu na pogaduszki z tobą. - odrzekłam i w ułamku sekundy zniknęłam z miejsca zdarzenia, przenosząc się do parku pełnego ludzi. Zarzuciłam kaptur, usiłując zamaskować głębokie, czarne oczy, po czym ruszyłam aleją w stronę centrum miasta. W twarzach ludzi widziałam łowców, czarodziei, jak i tych najzwyklejszych, prostych ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy, że otoczeni są stworzeniami o magicznych zdolnościach.
Weszłam do jednego z zaufanych kubów, gdzie zawsze w spokoju mogłam się napić. Usiadłam przy barze, wtedy podszedł do mnie wysoki brunet o ciemnym, hipnotyzującym spojrzeniu.
- Co podać?
- Jakiegoś drinka, byle nie mocnego. Trzeba przecież kiedyś wrócić do domu... - posłałam mu delikatny uśmiech, wpatrując się prosto w jego oczy. Dopiero po chwili ruszył się z miejsca i poszedł szykować napój.
Uwielbiałam podrywać przypadkowych mężczyzn, zawsze sprawiało mi to ogromną frajdę.
Ktoś?
Od Matta c.d Angeliki
- W porządku? - spytałem podnosząc lekko głowę.
- Tak, wybacz... - zeszła ze mnie.
- Nic się nie stało. - wstałem i podałem jej dłoń, aby pomóc jej wstać.
Chwyciła ją i wstała.
- Na pewno w porządku? - upewniłem się.
- Tak, na pewno. - uniosła kąciki ust w uśmiechu.
- A jak głowa?
- Też dobrze. Nie boli. - przejechała palcem po plasterku na łuku brwiowym.
- Muszę zabrać Shanti na spacer, mam obawy że zaraz podleje mi kanapę... może weźmiesz Luka i przejdziemy się razem? - zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
Może i znamy się dość krótko, jednak... lubię ją. Ma to coś w sobie... uroczy uśmiech, piękne oczy... lecz nie chodzi tylko o wygląd, z tego co zdążyłem zauważyć charakter również ma wspaniały.
Angelika?
Od Emeraude C.D. Pain
-Zejdź - powiedziałam.
Owa osoba nie wysłuchała rozkazu. Bicz na moim prawym nadgarstku, obudził się do życia. Chwilę potem, Nocna Łowczyni o różowych włosach leżała na trawie i rozcierało obolałe ciało. Trouble rzuciła mi karcące spojrzenie na co wzruszyłam ramionami. Dziewczyna spojrzała krytycznie na moje ubranie.
Zamiast tej biżuteri i torebki są bicz i naszyjnik z rubinem |
Od Evelyn C.D. Matt'a
Od Pain Cd Ktoś
Lśniące gwiazdy wyraźnie odznaczały się w czarnej toni, podobnie księżyc, który dzisiaj ukazał się w pełni swego blasku i kształtu.
Ze skupieniem wyszukiwałam kolejnych gwiazdozbiorów, wymawiając ich nazwy w myślach.
- Mały wóz, wielki wóz... - mruczałam pod nosem, łącząc gwiazdy palcem w powietrzu.
Miałam jednak przeczucie, że nie byłam tutaj sama.
- "Och, Yui... za dużo horrorów, o wiele za dużo horrorów..." - pomyślałam. Westchnęłam ciężko, opierając się o pień drzewa. Nagle usłyszałam trzask gałęzi i czyjeś kroki. Stłumiłam narastający w gardle krzyk i zasłoniłam usta. Spojrzałam w dół.
Wytężyłam wzrok, poszukując w ciemnościach czegoś, co by się poruszało. Wtedy dostrzegłam delikatny, zanurzony w mroku zarys czyjejś sylwetki.
Ktoś?
Od Matta c.d Evelyn
- Cześć. - usłyszałem nagle.
Odwróciłem się w stronę.
- Hej... - odparłem.
- Jak się trzymasz? - spytała przechylając lekko głowę w bok.
- W porządku. - wzruszyłem lekko ramionami. - Co piszesz? - spytałem.
- Pracę na zajęcia. - odparła i zilustrowała mnie wzrokiem. - A ty co tu robisz?
- Szukałem czegoś, ale niestety nie znalazłem, ale mniejsza. Odwróciłem na chwilę wzrok powoli biorąc oddech.
Evelyn?
Od Evelyn C.D. Matt'a
Od Alyssy do Leah
- Hm,,?
- Jesteśmy już - oznajmiła Leah - W końcu - dodała ponuro
- Aż tak długo jechaliśmy?
- Pociągiem z Francji do Wielkiej Brytanii? Za długo - jęknęła dziewczyna
Wzruszyłam tylko ramionami, dla mnie podróż nie była zbyt długa.
Nie miałyśmy bagaży, te wysłałyśmy już rano przez bramę. Niestety jakiś idiota wymyślił, żeby pojechać pociągiem. Bo w końcu każdy marzy o całodniowym jechaniu w śmierdzącym wagonie... Przy sobie miałyśmy tylko trochę pieniędzy, broń i strój bojowy. To ostatnie bardziej na sobie niż przy sobie. Pociąg już zaczynał wyjeżdżać ze stacji. Szybko podeszłam do okna, które Leah już zdążyła otworzyć.
- Ty pierwsza, skacz - ponagliła mnie
Zwinnym ruchem prześlizgnęłam się przez okno pociągu i wylądowałam bezszelestnie na peronie. Zaraz po mnie moja parabatai uczyniła dokładnie to samo co ja. Przybiłyśmy sobie piątkę.
Powoli rozejrzałam się po peronie. Dzięki odpowiedniej runie, przyziemni nas nie widzieli ani nie słyszeli.
- Chodź poszukać instytutu - mruknęła Leah i poprowadziła mnie przez tłum.
Po chwili byłyśmy na ulicy. Zaczęłyśmy wędrówkę po nieznanych ulicach Londynu. Dzięki runom szybkości i wytrzymałości, robiłyśmy to sprawnie i szybko.
- Leah, ile jeszcze? Nudne jest łażenie w kółko po Londynie - wskazałam pobliski dom - patrz już tu byłyśmy.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Naprawdę?
Pokiwałam głową.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Pożycz mi bicz - poprosiłam
Leah podała mi go bez słowa.
Złapałam go z końcówkę i zgrabnym ruchem nadgarstka zamachnęłam nim w kierunku dachu. Końcówka w zadziwiający sposób zaczepiła się o rynnę. Obie się po niej wspięłyśmyi stanęłyśmy na dachu. Leah zaczęła się rozglądać.
- Tam - wskazała palcem budynek - To jest instytut
<Leah? Zaprowadź nas tam bezpiecznie, wierze że się uda ;)>
Od Matta c.d Angeliki
- Ja... em. - lekko speszona naciągnęła bardziej bluzę. Dopiero po chwili się otrząsnąłem, chwyciłem spodnie, zrobiłem kilka kroków w jej stronę i podałem je jej. - Dzięki. - uśmiechnęła się nadal lekko czerwona i poszła w stronę łazienki.
Sam wróciłem do kuchni, talerze oraz herbatę położyłem na stole, pozostało mi jedynie czekać na Angelę. Podszedłem do okna i oparłem o nie głowę, nadal delikatnie prószył śnieg, przez noc zdążyło go całkiem sporo napadać.
- Jak się spało? - spytałem, kiedy czułem, że stoi za mną.
Angelika?
czwartek, 8 grudnia 2016
Od Matta c.d Angeliki
Wiedziałem że dziewczyna się do mnie Przytuliła, jednak nie protestowałem bo jakoś mi to nie przeszkadzało. Dopiero po pewnym czasie zauważyłem że zasnęła. Nie wystając z miejsca sięgnąłem po koc, który był po drugiej stronie kanapy. Okryłem nią ją i ponownie objąłem. Nie mając co robić dokończyłem film i jakoś przy końcu również zasnąłem.
Obudziłem się rano, na telewizorze nadal leciał jakiś film, no tak, nie dotrwałem do końca, tak samo jak Angela. Chciałem wstać i iść zrobić śniadanie dla nas, jednak dziewczyna Przytulała mnie tak mocno, że bez obudzenia jej nie wstałbym. Pozostałem więc w bezruchu, ponieważ nie Chciałem jej budzić. Nagle poczułem jak się cała spina, spojrzałem na nią, miała mocno zaciśnięte powieki, dłonie zaciskała na mojej koszulce.
- Cii, wszystko dobrze. - ogarnąłem jej kosmyk włosów za ucho i pogładziłem ją po policzku. Otworzyła na chwilę oczy patrząc na mnie, po chwili znów je zamknęła i dalej spała spokojnie.
Angelika?
Od Matta c.d Angeliki
- Ja też. - odparła i uśmiechnęła się.
Westchnąłem lekko i wróciłem do patelni, nie chcąc niczego przypalić. Do warzyw dorzuciłem również pokrojone przez Angelikę mięso i zacząłem wszystko mieszać, posypując odpowiednimi przyprawami. Kiedy wszystko było gotowe, na dwa talerzyki wyłożyłem porcję ryżu i posypałem go warzywami wymieszanymi z mięsem, oba naczynia ułożyłem na stole. Przyniosłem jeszcze widelce, szklanki, sok jabłkowy, pomarańczowy oraz wodę - nie wiedziałem co woli. Dziewczyna zaczęła powoli konsumować jedzenie.
- No... całkiem niezłe. - uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłem jedynie gest nic nie mówiąc, zjedliśmy raczej w ciszy. Kiedy skończyliśmy, pozmywałem, odłożony ryż i mięso nałożyłem do misek Shanti i Lucka, jest to jedno z ich ulubionych dań, następnie wróciłem do Angie.
- A więc, powiesz mi czym się interesujesz? - spytałem.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę.
- Tatuaże, czasem tańczę... no i dużo czytam. - odparła. - A ty? - wzięła łyk napoju.
- Łucznictwo. Astronomia, starożytne runy czy numerologia. Lubię szkicować. Różnego rodzaju sporty, zwierzęta... to chyba tyle. - wzruszyłem ramionami. - Jaki jest twój ulubiony gatunek książki?
- Lubię wszystkie. - stwierdziła.
Spuściłem wzrok, wbijając go w swoją pustą już szklankę. Spytałbym jeszcze o coś, jednak mam nieco dziwne wrażenie że ona wolałaby już iść do domu.
- Co tak nagle umilkłeś? - spytała wyrywając mnie z zamyślenia.
Podniosłem głowę, kierując wzrok na nią.
- To nic takiego. - stwierdziłem unosząc kącik ust. - Może ty o coś teraz spytasz? Chyba że wolisz już iść... bo takie mam wrażenie, nie chcę cię zmuszać. - obróciłem na chwilę głowę w bok i westchnąłem.
Od Matta c.d Angeliki
- Przepraszam... - westchnąłem odkładając wacik. Zakleiłem rozcięcie wąskim plasterkiem, aby nie zajmował jej pół czoła. - To byłoby na tyle. - stwierdziłem zamykając apteczkę. - Nic cię nie boli? Nie kręci ci się w głowie? - spytałem.
- Trochę boli. - stwierdziła badając dłonią plasterek.
- Powinno przejść, jak nie, powinnaś jechać do szpitala. - stwierdziłem. Angela pokiwała zrozumiale głową. - Może zrobię coś do jedzenia? - zaproponowałem.
- Potrafisz gotować?
- Nie chwaląc się... potrafię. - uśmiechnąłem się lekko. - A co, nie wyglądam na takiego?
Dziewczyna zilustrowała mnie wzrokiem.
- Nie specjalnie, choć może... - odwzajemniła uśmiech.
- Ok... - odparłem uderzając lekko dłońmi o nogę i uśmiechając się.
- Czemu nie. - wzruszyła lekko ramionami.
Poszliśmy więc do kuchni.
- Jesteś na coś uczulona? Nie chcę cię zabić. - zaśmiałem się pod nosem.
- Spokojnie, nie jestem. - uśmiechnęła się. - Co ugotujemy? - spytała.
- Mmm, a więc pomożesz?
- Jasne. - odparła pewnie.
- A na co miałabyś ochotę.
- Sama nie wiem. - westchnęła.
Wyciągnąłem z szafek i lodówki wszystkie potrzebne rzeczy.
- Może ryż z warzywami i kawałkami mięsa? - zaproponowałem.
- Brzmi smakowicie. Niech będzie. - pokiwała głową.
- Wolisz obierać warzywa czy pokroić mięso na kosteczki? - spytałem.
- Chyba wolę mięso. - stwierdziła.
Pokiwałem zgodnie głową, dałem jej jedną deskę, nóż i pierś z kurczaka a sam zająłem się warzywami.
- Mam nadzieję że nic do tych warzyw nie dodasz żadnych prochów i mnie nie otrujesz. - zaśmiała się lekko.
Wziąłem deskę z posiekanymi już warzywami i podszedłem do miejsca, gdzie była kuchenka elektryczna, przerzuciłem kosteczki warzyw na patelnię. Podszedłem do dziewczyny i oparłem się o blat naprzeciw niej, pochylając się lekko.
- Jakbym mógł, to ja mam nadzieję, że nie zatrujesz mięsa. - uśmiechnąłem się.
Angelika?
Od Matta c.d Evelyn
Zastanawiało mnie, co kierowało Evelyn że zdecydowała się pomóc. Dobroć serca? Być może choć... nie wiem. Może czegoś bardzo chce i dlatego? Trudno mi to określić, nie oszukujmy się... prawie jej nie znam, jednak było w niej coś, co kazało mi jej ufać, czułem że mogę to zrobić.
- Dlaczego mi pomagasz? - postanowiłem zapytać.
- Najlepiej nic nie mów. - westchnęła.
Przewróciłem lekko oczami i westchnąłem, nasilając ból. Co jakiś czas zerkałem na nią, obserwując jej czyny. Nagle zaczęło mi świstać w głowie, obraz zaczął się rozmazywać i po kilku chwilach, odpłynąłem, czując metaliczną ciecz w ustach, która zaczęła strumyczkiem wypływać z moich ust. Niespodziewanie znalazłem się w dziwnym miejscu, wokół było czarno, jakby jakaś otchłań czy coś. Słyszałem dziwne głosy.
Jam jest cieniem.
Przez miasto utrapienia mknę.
Drogą wiodącą w wiekuiste męki.
Odgłos czyiś kroków jest coraz donośniejszy; teraz, gdy znaleźli już trop, nie odpuszczą, czymkolwiek są.
Jam jest cieniem.
Ponownie słyszę ten przerażający głos. Naciskam klamkę i wstępuję w korytarz, z którego nie będzie już powrotu, o czym dobrze wiem. Zmuszam ołowiane stopy do pokonywania kolejnych wąskich stopni... wiodących ku niebu spiralą utkaną miękkiej marmurowej przędz, przetartej tu i ówdzie, porowatej. Z dołu dobiega echo głosów. Uderzają w błagalne tony. Są tuż za mną, zbliżają się nieustępliwie.
Nie rozumiesz tego, co nadejść musi... nie wiesz, ile dla nich uczyniłem!
Cóż za niewdzięcznik!
Im wyżej wchodzę, tym wyraźne stają się wizje. Widzę kobietę z twarzą zasłoniętą welonem. Przyglądałem się jej przez koryto rzeki, której spienione wody czerwieniały od krwi. Kobieta stała na przeciwległym brzegu, patrząc na mnie, nieruchoma, poważna, z twarzą skrytą za zasłoną welonu. W dłoniach trzymała błękitną opaskę, którą wtem uniosła do oczu, oddając część morzu ciał, spoczywających u jej stóp. Odór śmierci otaczał nas ze wszystkich stron.
- Szukaj. - wyszeptała. - a znajdziesz.
Usłyszałem te słowa, jakby przemawiały wewnątrz mojej głowy.
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Czas ucieka! - znów wyszeptała. - Szukaj, a znajdziesz...
Zrobiłem krok w kierunku rzeki, spostrzegłem jednak że jej wody są zbyt krwiste i zbyt głębokie, bym mógł przedostać się na drugą stronę. Kiedy ponownie spojrzałem ku kobiecie, liczba ciał u jej stóp uległa wielokrotnemu zwiększeniu. Były ich tam setki, a nawet tysiące, niektóre jeszcze żywe - wiły się, konając w niewysłowionej męce... trapione przez ogień, tonąc w popiole.
Nagle poczułem niewyobrażalny ból, przez co się ocknąłem. Zobaczyłem nad sobą całą trójkę.
- Dobra, kto mnie uderzył? - spytałem przykładając dłoń do piekącego policzka.
- Zawsze chciałam to zrobić. - Elizabeth uśmiechnęła się nieco złośliwie.
- Co się stało? - spytał Marcus.
- Nie wiem. - wytarłem kąciki ust z krwi.
Wtedy przypomniała mi się ta dziwna wizja. Przecież im o niej nie powiem, uznają mnie za jakiegoś wariata, któremu pewnie się coś przyśniło. Muszę pierw dowiedzieć się, o co chodziło. Szukaj a znajdziesz... ale co mam szukać? Zauważyłem na brzuchu duży opatrunek, a więc zakładam że skończyła, jednak nadal pioruńsko bolało.
- Muszę iść... - mruknęłem. - Dziękuję za pomoc. - dodałem.
- Matt, nie udało mi się w pełni zwalczyć bakterii, możesz mieć pewne komplikacje.
- Przeżyje. - machnąłem ręką. - Jeszcze raz dzięki za wszystko, oczywiście odwdzięcze się, jak wymyslisz co byś chciała daj znać. - powiedziałem.
Założyłem koszulkę, wziąłem w rękę kurtkę i wyszedłem z pokoju, muszę udać się do biblioteki, może znajdę jakąś księgę na ten temat.
Evelyn?