sobota, 24 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Siedziałem w pokoju na kanapie, oglądając jakiś film w telewizji i czekając na Angelikę. Nie przychodziła dość długo, no więc zacząłem się martwić. Co jakiś czas zerkałem na godzinę w telefonie, a zaraz potem na drzwi. Nagle ktoś złapał za klamkę i po chwili do środka weszła An. Luka wbiegł do środka i zaczął wycierać się w dywan, Angelika natomiast trzęsła się z zimna, na jej szyi dostrzegłem czerwony "pasek" od raz wstałem i podszedłem do niej.
- Co się stało? - ująłem jej twarz w dłonie.
- D-demon. - odpowiedziała z drżącą szczęką.
Przytuliła się do mnie, odwzajemniłem uścisk. Posadziłem ją przed kominkiem, w którym pewien czas temu napaliłem. Przyniosłem koc, szczelnie nim ją okryłem i zrobiłem jej gorącej czekolady oraz przytuliłem do siebie.

Angelika?

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Przez dłuższy czas widziałem tylko ciemność i słyszałem niezrozumiałe dla mnie słowa, jednak wypowiadały je dobrze znane mi głosy. W końcu po dłuższym czasie mogłem otworzyć oczy, zrobiłem to powoli, ponieważ raziło mnie mocne światło. Dookoła mnie było cicho, słyszałem tylko dwa oddechy, powolne i delikatne oraz czułem zapach damskich perfum. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do światła, zauważyłem dwie postacie. Wtedy jedna złapała mnie mocno za rękę - była to Angelika i Emily. Zmarszczyłem lekko brwi i wolną ręką złapałem się za obolałą głowę.
- Co się stało? - spytałem zachrypnięty.
- Długa historia. - An ze łzami w oczach, położyła dłoń na moim policzku.
Zmrużyłem delikatnie oczy, gdyż obraz nadal co jakiś czas mi się rozmywał. Do tego ten ból głowy.
- Czemu płaczesz? Nie płacz... - szepnąłem czułym tonem, ocierając jej łzy.
Przez to rozpłakała się jeszcze bardziej, usiadłem przyciągnąłem ją do siebie i przytulając. Dopiero kiedy się uspokoiła, odsunęła głowę od mojego ramienia, jednak przysunęła jeszcze bardziej siadając mi na kolana. Emily wyszła kilka minut wcześniej.
- Matt... ja już nie chcę się kłócić... brakuje mi ciebie. - powiedziała wsuwając dłonie w moje włosy.
- Ja też nie chcę, bardzo za tobą tęskniłem... przepraszam. Kocham cię... - szepnąłem.
Powoli złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
Znalezione obrazy dla zapytania kiss gif tumblr

Angelika?

Od Matta c.d Angeliki

Westchnąłem ciężko i wróciłem do pokoju, zamykając drzwi. Opatrzyłem sobie dłoń, zmiotłem kawałki szkła, w końcu gdybym tego nie zrobił, Shanti mogłyby wbić się w łapę a tedy nie byłoby fajnie. Nie mając nastroju na nic innego, wziąłem prysznic i poszedłem spać.
***Kilka dni później**
Obudziłem się o neutralnej dla mnie porze - 8:30. Shanti nadal spała a Lucek koło niej. Po dłuższym czasie bezmyślnego gapienia się w sufit, wygrzebałem się z łóżka idąc prosto do łazienki. Zimne płytki nieco mnie obudziły, jednak prysznic dopełnił zadanie. Wyszczotkowałem zęby i ubrałem się.
QW780-99X
Zjadłem śniadanie i postanowiłem wyjść z Shanti na spacer, założyłem kurtkę po czym wyszliśmy na zewnątrz.
Znalezione obrazy dla zapytania czarna skóra z kapturem
***
Wróciliśmy po jakiś 20 minutach, przed wejściem do pokoju zatrzymał mnie właściciel instytutu.
- Dobrze cię widzieć Matt, szukałem cię. - schował dłonie za plecy. - Przeprowadzamy akcję, jesteś nam potrzebny.
- Na czym ona ma polegać?  - spytałem.
Pan Black wyjaśnił mi wszystkie szczegóły akcji, oczywiście się zgodziłem - nie miałem wyjścia. Nagle ktoś ujął mnie za ramię, zauważyłem Angelikę. Nieco się zdziwiłem bo jest na mnie obrażona.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała szeptem.
- Angelika, ty też będziesz potrzebna. - wyjaśnił jej całą akcję. - Wchodzisz w to? Wystarczy że będziesz siedzieć koło mnie i zajadać się homarem. - uśmiechnął się.
Dziewczyna jedynie skinęła twierdząco głową, pan Black pogonił nas mówiąc, że powinniśmy już iść do wybranej restauracji.
- Porozmawiamy jak wrócimy, jeśli nadal będziesz chciała. - uniosłem delikatnie lewy kącik ust.
Zostawiłem Shanti w pokoju, zabrałem łuk i strzały, ruszyłem w kierunku wyjścia.
***
Dotarliśmy do restauracji, byłem  już na swojej pozycji. Angelika co jakiś czas zerkała w moją stronę do czasu, kiedy nie przyszły demony pod postaciami niczym nie wyróżniającymi się ludzi. Wiedziałem, że niedługo nastąpi moment ataku. Przygotowałem strzałę, będąc gotowy do ataku. Nagle usłyszałem czyjeś kroki, po moich obu stronach znalazły się demony, to pułapka! Szybko wycelowałem w jednego z demonów, wtedy ci dwaj znaleźli się koło mnie, jeden wytrącił mi łuk a drugi ugryzł w ramię, po czym wypchnął zza barierki przez co poleciałem w dół, lądując prosto na środku stołu.
- Pułapka... wiać! - powiedziałem z trudem, nadal obolały po upadku.
Położyłem dłoń na krwawiące ramię, chwyciłem za łuk, strzałę i strzeliłem w jednego, który miał zamiar zaatakować Angelikę. Kiedy padł na ziemię w pomieszczeniu pojawiło się dużo dymu, nic nie było widać. Nagle ktoś zakrył mi usta i nos czymś nasączonym jakąś substancją, przez którą straciłem przytomność. Obudziłem się w dziwnym, ciemnym miejscu przywiązany do krzesła, miałem przyczepione jakieś dziwne diody.

Angela?

niedziela, 18 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Nie wiedziałem co robić, emocje szarpały mną na prawo i lewo. Kiedy udało mi się nieco uspokoić, szybko pożałowałem swoich słów. Zebrałem się na odwagę, wyszedłem z pokoju idąc pod jej drzwi. Przez chwilę się wahałem, jednak w końcu zapukałem. Nikt nie otwierał, a więc robiłem to aż do skutku. W końcu dziewczyna otworzyła, jednak zanim zdążyłem coś powiedzieć szybko zamknęła drzwi, nie zdążyłem ich zatrzymać. Westchnąłem głęboko i oparłem czoło o drzwi. 
- An... przepraszam. - wydusiłem z siebie. - Wiem, jestem bezmózgim debilem ale... po prostu nie byłem pewien, czy zasługuję na ciebie. Zdałem sobie sprawę z tego, że cię kocham i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie. Kocham cię... przepraszam. - powiedziałem, nie zmieniając swojej pozycji.
Trochę obawiałem się tego, co będzie dalej... z nami. O ile jacyś my będziemy.

Angelika?

sobota, 17 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Spuściłem głowę, zastanawiając się co powiedzieć. Chyba ją kocham Ale... Nie jestem dla niej odpowiedni. Nie jestem dla niej wystarczająco dobry.
- Nie możemy być razem - wypowiedziałem w końcu te cholernie bolące mnie słowa.
- Dlaczego? Co?! - odsunela się lekko łapiac mnie za rękę. - Matt oczywiście że możemy.
- Nie... Nie będziesz ze mną szczęśliwa. - Schowałem twarz w dłonie - najlepiej by było jakbyś o mnie zapomniała i poszła. - dodałem z trudem.
- Matt nie! Kocham cię.
Westchnąłem wstałem i podszedłem do drzwi, otworzyłem je.
- Idź. - mruknąłem.
Angela wstała i podeszła do mnie i złapała mnie za bluzę i przyciągnęła do siebie.
- Nie rób mi tego... - szepnąła. - Kocham cię.
- Ja... ciebie też Ale myślę że nie jestem wystarczajaco dobry.
- Matt to bzdury!
- Idź An... - mruknalem zamknąłem oczy i spuscilem głowę.
Dziewczyna zakryla usta ręką i wybiegla. Mocno zatrzasnalem drzwi i pod wpływem złości uderzylem w lustro przy drzwiach rozbijając je i raniąc sobie dłoń.

Angela?

Od Matta c.d Evelyn

Dziewczyna roześmiała się, uśmiechnąłem się i ponownie w nią rzuciłem. Nagle na sali zrobiło się ciemno i pojawił się film. Zaprzestaliśmy naszą zabawę i wzięliśmy się za oglądanie.
Ogólnie był całkiem fajny, nie to horror nie komedia. Nagle przyszedł czas na scenę, w której serce zabiło mi szybciej a Eve złapała się kurczowo mojej dłoni, zacisnąłem ją lekko.
- Spokojnie. - posłałem jej ciepły uśmiech, kiedy zrobiło się nieco jaśniej.

Eve?

Od Evelyn C.D. Matta

Roześmiałam się, słysząc jego udawany, smutny ton głosu.
- Musisz? - zapytałam, udając poważną. - To jest dziecinne i...
- Naprawdę? Wielka dorosła się znalazła? - zakpił.
Wystawiłam mu język, co Matt uznał chyba za wystarczającą odpowiedź, gdyż wziął z pudełeczka garść popcornu i cisnął nim prosto we mnie.
- Chyba żartujesz - powiedziałam, udając oburzoną i odebrałam mu pudełko ze swoją 'amunicją', rzucając w niego całymi garściami popcornu.
Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak zamiast się przed tym chronić, złapał kilka ziarenek w usta, co tylko mnie rozbawiło.

(Matt?)

środa, 14 grudnia 2016

Od Ethana c.d Angeliki

Wieczór był raczej chłodny, założyłem więc buty, czapkę i kurtkę po czym wyszedłem z Dastim na spacer. Wieczorne spacery zdecydowanie należą do tych ulubionych.
Chodziliśmy długo, byliśmy w lesie ponieważ głównie tam mogłem spuścić go ze smyczy, aby biegał sobie bez żadnych ograniczeń. W pewnym momencie usłyszałem dziwne głosy, dobrze mi znajome - demony. Zapewne dopadły nową ofiarę. Nie umiejąc przejść obojętnie ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku. Zauważyłem kilka czarnych postaci i jedną, bezbronną dziewczynę leżącą pod nimi na ziemi. Jej broń leżała kilka metrów dalej. Zapiąłem Dastiemu smycz i zacisnąłem ją w dłoni. Zmrużyłem oczy wypowiadając pod nosem zaklęcie, dzięki czemu demony osłabły. Zabrałem ostrze i wbiłem każdemu kolejno go w plecy zabijając. Wszystkie zniknęły. Skierowałem wzrok na dziewczynę uważnie przypadającą mi się z ziemi.

- Wszystko w porządku? - spytałem podając jej dłoń.

- Tak... dzięki. - westchnęła chwytając ją i wystając. Jeszcze raz uważnie mi się przyjżała. 

- Jesteś tutaj nowy, prawda? Widzę cie pierwszy raz. - uniosła kącik ust w uśmiechu.

- Tak, masz rację. Jestem Ethan. - przedstawiłem się.


Angelika?

wtorek, 13 grudnia 2016

Ethan Carter


Godność: Ethan Carter
Pochodzenie: Hiszpania, Malaga
Pokój: Piętro 3 numer 30
Rasa: Czarodziej
Wiek: 19 grudnia - 19 lat
Orientacja: Heteroseksualna
Głos: Lucas
Motto: Najniebezpieczniejszą ze wszystkich słabości jest ufność
Aparycja: Pęd wiatru uformował kosmyki włosów koloru jasno-ciemnego brązu w artystyczny nieład, który nadaje mu uroku. Jego oczy, są koloru niebiesko-szarego, patrząc w nie łatwo zapomnieć o wszystkim, co dzieje się dookoła. Zabójczy uśmiech. Dość wysoki chłopak, mierzący 183 centymetry. Jeśli chodzi o sylwetkę, to jest dobrze zbudowany, posiada płaski, umięśniony brzuch.
Charakter: To osoba biorąca życie bardzo lekko; Ethana nie da się niczym zdenerwować, nic nie ma dla niego znaczenia. W życiu codziennym rzadko wykazuje jakieś uczucia, bywa oziębły i szorstki lub wręcz przeciwnie tolerancyjny i uczynny. Nie pragnie wpływać na decyzje otoczenia. Często się spóźnia, ponieważ coś takiego jak punktualność nie istnieje w świadomości Ethana. Wiele z jego zachowań charakteryzuje się odtwórczością, ponieważ ma dobrą pamięć. Człowiek zamknięty w sobie, mrukliwy i uparty. Czasem jego uczucia są nieprawdziwe, często przesadzone i wręcz udawane. Ma chwiejny charakter i często zmienia zdanie, jego opinie np. o innych są różne w zależności od aktualnego samopoczucia. Wytrwały. Zdecydowanie należy do grupy ryzykantów. Co za tym idzie, jest też odważny, bo nie da się ryzykować bez ani krzty odwagi. Często używa ironii. Nie lubi natrętnych żartów i kpin. Oczywiście to nie znaczy, że zachowuje się jak sierota. Umie zapluć jadem, porządnie dać w mordę, gdy trzeba. Nie łatwo zdobyć jego zaufanie, chętniej wierzy w siebie niż w innych, ponieważ nie raz się zawiódł. Dojrzały i odpowiedzialny. W każdej sytuacji potrafi rozbawić. Ma mało wiary w siebie i ma niską samoocenę, przez to dość często na siebie narzeka. Jednak jest to spowodowane tym, co przeżył w przeszłości. Ma umiejętność odpowiedniego traktowania kobiety, jak i zachowania się w konkretnych sytuacjach. Ma poczucie humoru, umie śmiać się z samego siebie. Nie jest organizacją charytatywną i nie rozrzuca miłością na każdego. Wie, kiedy się zakocha, a kiedy czuje, że to zwykła przyjaźń. Nie da sobą manipulować. Mocny w gębie, nie daje sobie wejść na głowę. Gdy ktoś jest chamski w stosunku do niego, on odwdzięczy się tym samym. Zawsze mówi szczerze to, co myśli. Nie boi się wyrażać swojego zdania, jak i krytykować tego, co mu się nie podoba. Jest pomocny i teoretycznie zawsze można na niego liczyć. Gdy coś dręczy osobę mu bliską, to zawsze wysłucha, pocieszy, a jak potrafi, to coś doradzi. Szarmancki, jego urokowi nie trudno ulec. Nienawidzi, gdy się mu rozkazuje, jeśli to zrobisz, zrobi coś zupełnie przeciwnego, niż chciałeś. Uparty, wiele osób to drażni, zawzięcie dąży do celu. Wrażliwy, ale twardy, kiedy trzeba. Silny zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nie lubi opowiadać o sobie, ciężko cokolwiek z niego wyciągnąć. Nie lubi się zwierzać. Woli trzymać wszystko w sobie.
Partner: Szuka tylko kogoś na stałe, kilkudniowe związki go nie interesują
Rodzina: Rodzina wiąże się z przeszłością, a przeszłość jest czarnym labiryntem wielu urazów chłopaka. Wstyd opowiadać o rodzinie... matka była prostytutką a ojciec agresywnym alkoholikiem. Kobieta przyniosła mu dziecko i zostawiła pod drzwiami, mając zupełnie w nosie jego los. Mężczyzna ze względu na pieniądze, jakie na niego dostawał, postanowił go zatrzymać. Kiedy był starszy, co wieczór urządzał mu prawdziwe piekło. Często go bił, znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie. Ethan wytrzymał długo, jednak kiedy miał 11 lat, postanowił zakończyć te katusze i uciekł z domu. Znał już swoje możliwości i dzięki magii udało mu się przetrwać.
Zainteresowania: Ethana pasjonuje mroczna część historii, zna wiele mrożących krew w żyłach i wywołujące ciarki ciekawostki, legendy i historie. Czyta wiele magicznych ksiąg, dzięki czemu ma sporą wiedzę, jeśli chodzi o magię, potrafi zrobić naprawdę wiele. Świetnie szkicuje, wszystkie swoje prace trzyma szkicowniku, którego nikt jeszcze na oczy nie widział. Interesuje się sportem, każdego rodzaju. Na siłowni jest częstym gościem, często biega, dzięki czemu teraz ma idealną sylwetkę. Kocha motocross oraz piłkę nożną. Od zawsze interesował się motoryzacją, samochody, motory... dużo na ich temat wie i jest w stanie naprawić nawet najbardziej skomplikowaną usterkę.
Ciekawostki:
- Jego ojciec był agresywnym alkoholikiem, często się nad nim znęcał
- Ethan nadal panicznie boi się ojca i tego, że go odnajdzie
- Ma swój motor, który jest jego głównym środkiem lokomocji (Pomijając spacery)
Steruje: Dahνie
Zwierzę: Dastie

Od Matta c.d Evelyn

Czas do wieczora minął nam szybko, przed 20 ubraliśmy swoje ciepłe rzeczy, wyszliśmy z instytutu kierując się w stronę kina. Kilka minut staliśmy przed kasą, za którą były plakaty filmów. W końcu zdecydowaliśmy się na komedię mieszaną z horrorem. Kupiliśmy jeszcze colę, popcorn i weszliśmy na salę, okazało się, że byliśmy tam zupełnie sami. Zajęliśmy miejsca w najwyższym rzędzie i czekaliśmy na półgodzinne reklamy.
- I w kogo ja będę popcornem rzucał? - spojrzałem na nią i zrobiłem smutną minkę.

Eve?

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Od Evelyn C.D. Matta

Skinęłam zadowolona głową, jednocześnie zauważając na twarzy Matta wąsy z gorącej czekolady.
- Z chęcią - uśmiechnęłam się lekko, wyciągając rękę w jego stronę i ocierając jego górną wargę, na co chłopak zareagował uśmiechem.
- Dzięki - mruknął.
- To co chciałbyś obejrzeć? - zainteresowałam się.
- Zobaczymy na miejscu, co kino ma w repertuarze - zapewnił Matt.
- Okej - zgodziłam się.
W ciszy wypiliśmy czekoladę, wywieszając także nasze zimowe okrycia na kaloryferach u Matta, by wyschły.

(Matt?)

niedziela, 11 grudnia 2016

Od Matta c.d Evelyn

- Być może... - wziąłem łyk czekolady. - Wtedy w bibliotece, szukałem informacji na ten temat. Jednak nic, w żadnych księgach nic.
- Widzisz coś jeszcze w tych wizjach? - spytała.
- Nie, nawet do końca nie wiem gdzie to jest. - westchnąłem. - Nie rozmawiajmy o tym, dobra?
Evelyn pokiwała głową biorąc łyk napoju.
- Co powiesz na kino wieczorem? Tak na rozluźnienie. - zaproponowałem i uśmiechnąłem lekko.

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matta

Wypowiedź Matta wstrząsnęła mną, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać.
- Mówiłeś komuś o tym? - zapytałam.
Matt pokręcił lekko głową, spuszczając wzrok.
- Tylko tobie - przyznał po chwili.
- Może ktoś byłby w stanie zrozumieć, o co chodziło... - zaczęłam.
- O ile nie uznano by mnie za idiotę - powiedział, krzywiąc się lekko. - Możemy po prostu dać temu spokój?
Spojrzałam na Matta, po chwili jednak pokręciłam głową.
- Możemy razem zastanowić się nad znaczeniem twoich wizji - zapewniłam, upijając łyk gorącej czekolady. - Tylko nie ukrywaj już przede mną, kiedy będziesz źle się czuł, dobrze?
- Dobrze - westchnął, uśmiechając się lekko i ściskając moją dłoń. - Ale nie martw się, czuję się dobrze.
- Może to przez to demoniczne ostrze... - zaczęłam cicho, jednak sama nie byłam przekonana.

(Matt?)

Od Matta c.d Evelyn

Skinąłem jedynie zgodnie głową, z szafki wyciągnąłem dwie szklanki oraz kakao, Eve w tym czasie wstawiła mleko. Po kilku minutach mieliśmy już gotową czekoladę. Wróciliśmy do salonu, siadając na kanapie. Chwyciłem pilot i włączyłem telewizję, Eve jednak szybko mi go zabrała i wyłączyła.
- Opowiadaj, co się dzieje. - powiedziała patrząc na mnie wyczekująco.
Rzuciłem jej szybkie spojrzenie i westchnąłem głęboko, przeczesując włosy dłonią.
- Od tego wypadku, miałem dwa razy jakąś dziwną wizję. Stoję nad rzeką krwi, po drugiej stronie jest kobieta w welonie z siwymi włosami a wokół niej setki ciał, niektóre jeszcze żywe. Cały czas powtarza, Szukaj a znajdziesz oraz Czasu jest coraz mniej. Nie wiem o co chodzi. - westchnąłem.

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matta

Kiedy Matt upadł, myślałam, że znowu się wygłupia, jednak po chwili, gdy nie wstawał, a jego suczka zaczęła trącać go nosem, zdałam sobie sprawę, że to nie są żarty.
- Matt... - zaczęłam, klękając nad chłopakiem i chwytając go za ramię, by lekko nim potrząsnąć. - Matt!
Po chwili chłopak otworzył oczy, patrząc na mnie zaniepokojony, a ja przyłożyłam mu dłoń do czoła.
- Matt, przerażasz mnie - powiedziałam cicho.
- To nic - zapewnił, chcąc szybko wstać, jednak powstrzymałam go, wiedząc, iż szybkie ruchy mogą sprawić, że znów zemdleje.
Podałam mu rękę, pilnując, by na pewno bezpiecznie stanął na nogach i postanowiliśmy wracać prosto do instytutu i do skierowaliśmy się do pokoju Matta. Gdy chłopak usiadł na kanapie i zaczął odpinać swoją suczkę ze smyczy, ja usiadłam obok niego.
- Co stało się w parku? - zapytałam cicho, zmartwiona jego zachowaniem, jednak Matt próbował mnie zbyć.
- Po prostu poczułem się słabo. Czekolada? - zapytał z uśmiechem.
- Pomogę ci - westchnęłam, idąc za nim do kuchni. - Ale później liczę na to, że powiesz mi, co się stało. Zaniepokoiłeś mnie - dodałam cicho.

(Matt?)

Od Matta c.d Evelyn

Dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc w moje oczy, zrobiłem to samo. Po chwili wstaliśmy, ponieważ tyłek mi już zdążył zmarznąć.
- Trzeba temu bałwanowi jakąś broń dać, bo w przeciwnym razie ktoś go do rana zniszczy... - stwierdziłem.
Evelyn pomyślała chwilę, po chwili ulepiła pistolet i doczepiła mu go do dłoni, zaśmiałem się lekko.
- Super, taki gangster. - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.
- Wiadomo. - zaśmiała się.
- Gorąca czekolada? - zaproponowałem.
- Z chęcią. - skinęła głową.
Zawołałem Shanti, kucnąłem aby otrzepać ją ze śniegu, wtedy zakręciło mi się w głowie, zapiszczało w uszach i zrobiło się ciemno. Chyba zemdlałem.
Ujrzałem znajomą wizję - posągowa postać kobiety w welonie, z amuletem i kaskadami srebrnoszarych włosów jak poprzednio stała na brzegu rzeki krwi, otoczona wijącymi się ciałami. I ponownie odezwała się błagalnym tonem.
- Szukaj a znajdziesz!
Przepełniło mnie uczucie, że muszę ją ocalić... ją i ich wszystkich. Tymczasem stopy zakopanych do góry nogami ciał opadały jedna po drugiej.
- Kim jesteś?! - zawołałem bezgłośnie. - Czego ode mnie chcesz?
Jej siwe włosy zaczęły falować na gorącym wietrze.
- Czas nam się kończy. - wyszeptała tuląc amulet.
A potem nagle, bez ostrzeżenia, eksplodowała, zmieniając się w słup ognia, który sięgnął aż za rzekę, pochłaniając nas oboje.
Gwałtownie otworzyłem oczy oddychając szybko i niemiarowo, kierując wzrok na Evelyn, klękającą nade mną.

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matta

Starałam się ukryć uśmiech, by wyglądać na obrażoną i ujęłam rękę chłopaka, jednak zamiast pozwolić mu pomóc mi wstać, po prostu pociągnęłam go do siebie. Matt opadł obok mnie na śnieg i roześmiał się głośno.
- Nadal oszukujesz - wytknął.
Sypnęłam na niego rozbawiona śniegiem, wstając szybko.
- To nie oszustwo, tylko zemsta - powiedziałam szczerze, jednak widząc rozbawioną minę chłopaka, tym razem to ja podałam mu rękę.
Nim zdążyłam tego pożałować, bo gdy tylko Matt ujął moją dłoń, teraz to on pociągnął mnie na siebie.
- Głupek - zaśmiałam się, gdy opadłam prosto na niego.
- To tylko zemsta - odgryzł się, powtarzając moje słowa sprzed kilku minut.

(Matt?)

Od Pain Cd Nathan

Właśnie zmierzałam w kierunku miejsca mojego obecnego zamieszkania. Przez całą noc załatwiałam swoje sprawy, teraz był już niemal ranek. Ptaki szybowały w przestworzach, unosząc się na dość porywistym wietrze. Wokół było strasznie ponuro i wyglądało na to, że za jakiś czas zacznie padać deszcz. Na śnieg było zbyt ciepło, a nawet jeżeli, od razu zamieniłby się w wodę.
Właśnie wychodziłam zza zakrętu, gdy nagle wpadłam na kogoś.
- Przepraszam... - wymruczałam.
Cofnęłam się o dwa kroki i uniosłam wzrok. Przede mną właśnie stał chłopak, którego spotkałam w klubie. Jak to on się nazywał...?
- Witam ponownie. - powiedziałam, kierując wzrok na ulicę. - Znalazłeś już swoją podopieczną?
- Właśnie zmierzam tam, gdzie być w tej chwili powinna.
- No tak, rozumiem. W takim razie do zobaczenia.

Nathan?

Od Matta c.d Evelyn

- Wiem że jestem nie do pokonania, ale to nie zmienia faktu, że nie możesz oszukiwać! - zaśmiałem się.
- Aleś ty skromny! - również się zaśmiała, nie wychodząc ze swojej kryjówki.
- Tak, wiem. - westchnąłem dumnie.
Kiedy Eve za pomocą zaklęcia rzuciła we mnie kilkunastoma śnieżkami na raz postanowiłem się odegrać. Narysowałem sobie run szybkości, niewidzialności.
- Matt... - Evelyn po czasie wychyliła się z kryjówki rozglądając się za mną. - Wiem że to pułapka, nie oszukasz mnie. - stwierdziła.
Siedziała tam jeszcze chwilę jednak po czasie wyszła szukając mnie. Wtedy zaatakowałem. Nadal z niewidzialnością zacząłem rzucać nią śnieżkami a kiedy znalazła się pod drzewem, w ułamku sekundy znalazłem się na nim i cały śnieg z gałęzi spadł na nią. Wyłączyłem niewidzialność i ze śmiechem zeskoczyłem na dół.
- Masz rację, nie da się pokonać mnie bez magii. - uśmiechnąłem się rozbawiony, mrugnąłem do niej i podałem rękę, chcąc pomóc jej wstać.

Eve?

Od Evelyn C.D. Matta

Spojrzałam na Matta z niedowierzaniem, gdy udawał niewiniątko i nawet na mnie nie patrzył, chociaż zdradzał go jego złośliwy uśmiech.
- Chcesz bitwy ze mną? - zapytałam spokojnie, unosząc jedną brew.
- Mam się bać? - zakpił.
Zastanowiłam się przez chwilę, po czym rozbawiona machnęłam ręką w stronę jednej z mniejszych zasp śniegu.
- Motus - mruknęłam ze śmiechem, a śnieg poleciał prosto na zdezorientowanego Matta.
- Tak chcesz się bawić? - zaśmiał się chłopak, formując już swoją śnieżkę, a ja ukryłam się za naszym bałwanem, wychylając się zza niego lekko, by zobaczyć gdzie jest Matt.
Gdy zobaczyłam lecącą w moją stronę kulkę ze śniegu, roześmiałam się, rozbawiona.
- Depulso - mruknęłam, a śnieżka chybiła i przeleciała tylko obok mnie. - Słabo celujesz - wystawiłam mu język.
- Używasz magii - odparł, udając oburzenie. - Oszukujesz!
- Bo mogę - zaśmiałam się. - Jak inaczej mam mieć jakiekolwiek szanse z tobą?

(Matt? xD )

Od Matta c.d Evelyn

Kiedy doszliśmy do parku, odpiąłem Shanti ze smyczy, aby mogła sobie swobodnie pobiegać. Znaleźliśmy sobie z Evelyn odpowiednie miejsce i zaczęliśmy budować bałwana. Pierwsza kula była naprawdę wielka, druga nieco mniejsza, trzecia też i ostatnia, jako że była głową - najmniejsza. Wzięliśmy ze sobą mój stary szalik, guziki i marchewkę.
Znalezione obrazy dla zapytania bałwan
W czasie kiedy Eve szukała patyków na ręce, ulepiłem śnieżkę i rzuciłem w nią ją, a kiedy na mnie spojrzała, uśmiechnąłem się niewinnie.

Eve?

Od Evelyn C.D. Matta

- Jasne - zgodziłam się z uśmiechem, jednocześnie wpatrując się z uśmiechem w suczkę chłopaka i kucając przy niej.
- Mogę...? - zapytałam, wyciągając rękę w stronę psa.
- Oczywiście, Shanti nie ugryzie - zapewnił, a ja pogłaskałam suczkę, która wtuliła pyszczek w moją dłoń.
- Cześć, ślicznotko - szepnęłam do niej. - Jest milutka.
Matt roześmiał się, widząc mój entuzjazm i zachwycenie jego psem.
- Nigdy nie miałaś psa? - zapytał, a gdy pokręciłam głową, posłał mi zdziwione spojrzenie. - Naprawdę?
- Babcia lubiła tylko koty - wzruszyłam ramionami, nadal głaskając suczkę. - Ale jak widać, psy też mogą polubić czarownice...
Kiedy już wygłaskałam Shanti wstałam i razem z Mattem wyszliśmy z instytutu. Czując powiew zimnego wiatru, otuliłam się szczelniej swoim wełnianym szalem i podziękowałam sobie w duchu, że zdecydowałam się na grubą, zimową parkę z kapturem i oczywiście swoje nieodłączne rękawiczki, szczególnie przydatne przy zajęciu, jakie dla nas zaplanowałam.
Udaliśmy się powoli w stronę parku, cały czas bawiąc się ze skaczącą dookoła nas Shanti. Z rozbawieniem zauważyłam, że nie tylko my podjęliśmy się ambitnego wyzwania lepienia bałwana, gdyż widziałam tutaj sporo dzieci tym zajętych.

(Matt?)

Od Matta c.d Evelyn

- Okej, więc widzimy się za 5 minut przed wyjściem? - spytałem.
- Jasne, do zobaczenia. - uśmiechnęła się co odwzajemniłem.
Odniosłem tackę z naczyniami i poszedłem do siebie. Założyłem buty, kurtkę, rękawiczki i czapkę - było dziś zimno a mieliśmy lepić bałwana, a więc rękawiczki się przydadzą.
PB196-55XPT313-18XQF470-99XPM959-90X
Kiedy byłem już gotowy, zawołałem Shanti, która od razu wybiegła z pokoju. Założyłem jej szelki i przypiąłem smycz.
Hurtta Reflective Leash 180cm x 2cm (S/M) - smycz z odblaskową nitką dla psa
Wyszliśmy z pokoju, przy wyjściu czekała Evelyn.
- Park? - uśmiechnąłem się.

Eve?

Od Evelyn C.D. Matta

Uśmiechnęłam się szeroko, widząc iskierki rozbawienia w jego oczach.
- Korzystając z zimy i śniegu... Co powiesz na spacer lepienie bałwana? - zaśmiałam się, patrząc na Matta wyczekująco.
Chłopak uniósł w niedowierzaniu brwi.
- Czy my nie jesteśmy aby za starzy na lepienie bałwanów? - zakpił.
- Ja tam nie uważam się za starą - zapewniłam ze złośliwym uśmiechem. - A ty?
Matt pokręcił głową, patrząc na mnie z politowaniem.
- No... Dobrze - zgodził się wreszcie, a ja pisnęłam, zadowolona. - Ale najpierw spacer.
- Bierzemy psy
- Nie mam żadnego - mruknęłam cicho. - Ale ty się nie krępuj i bierz, uwielbiam zwierzaki.

(Matt?)

sobota, 10 grudnia 2016

Od Matta c.d Evelyn

- Pewnie, chodźmy. - uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy z pokoju Eve, kierując się w stronę stołówki. Wzięliśmy dwie tacki i stanęliśmy w krótkiej kolejce. Wzięliśmy sobie płatki, rogale maślane a do tego sok pomarańczowy. Zajęliśmy wolny stolik na końcu pomieszczenia i wzięliśmy się w ciszy za jedzenie, w końcu jak to mówią; jak pies je to nie szczeka.
- Jakieś plany na dziś? - spytałem biorąc łyk soku. - Moglibyśmy się gdzieś przejść, gdybyś chciała. - dodałem.
- Gdzie na przykład? - uśmiechnęła się pochylając lekko w moją stronę.
- Sam nie wiem, gdzie tylko chcesz. - odwzajemniłem gest.

Eve?

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matt'a

Spojrzałam na chłopaka lekko zdenerwowana, dotykając jednocześnie łańcuszka.
- Wiem, że to moc mojej mamy, ale... - zaczęłam. - Nie chcę jej. To zbyt duża odpowiedzialność - zauważyłam cicho. - Nie chcę dać się zwieść czarnej magii.
- To chyba rozsądne - przyznał Matt.
- Jak się czujesz? - zapytałam, chcąc zmienić temat.
- Już lepiej - przyznał chłopak, a ja zauważyłam, że pomimo tego, iż jego ruchy są nadal ostrożne, rana chyba nie dokucza mu już aż tak bardzo, jak jeszcze wczoraj.
- Cieszy mnie to - uśmiechnęłam się lekko. - Jesteśmy już kwita.
- Informacje o naszyjniku są dla ciebie wystarczającym odwdzięczeniem się? - zapytał zdziwiony.
Udałam na chwilę zamyśloną, uśmiechając się do chłopaka.
- Jeśli chcesz, możesz mnie jeszcze zabrać na śniadanie - zaśmiałam się. - Właśnie się wybierałam i stwierdzam, że przydałoby mi się towarzystwo.

(Matt?)

Od Matta c.d Evelyn

- A więc tak, jest pewna legenda, która mówi że wiedźma, która potrafiła kontrolować demony ukryła swoją moc prawdopodobnie właśnie w tym naszyjniku. - zacząłem. - Wydostać może to zrobić tylko prawdziwy potomek kobiety, w czasie pełni księżyca w dzień spadających meteorytów, który odbędzie się za równy miesiąc. Tylko że nie ma stu procentowej pewności, że gdy uwolnisz moc, posiądziesz ją. Może być tak, że uzna cię za słabą i będziesz mogła ją wykorzystać tylko do na przykład uleczenia siebie lub kogoś.
Eve powoli analizowała moje słowa, w końcu spojrzała na mnie.
- Jakbym jej nie posiadła i użyła do uratowania kogoś lub siebie, po prostu by zniknęła? - spytała.
- Najprawdopodobniej tak. - Skinąłem głową.

Eve?

Od Evelyn C.D. Matt'a

Nigdy nie spałam długo, więc nie zdziwiłam się, gdy spojrzała na zegarek i zobaczyłam, że jest dopiero 7 rano. Postanowiłam jednak ubrać się i zanim o 8.30 pójdę na śniadanie, poćwiczyć.
Bieganie w śniegu odpadało, gdyż byłam raczej istotą ciepłolubną, założyłam więc spodnie od dresu i podkoszulek, schodząc na sam dół budynku, do piwnicy, gdzie mieściła się rzadko używana przez kogokolwiek siłownia.
Spędziłam na niej godzinę, po której czułam się, jak gdyby moje mięśnie paliły, ale już dawno zauważyłam, że ból po treningu jest niezwykle motywujący. Po ćwiczeniach udałam się pod szybki prysznic i z jeszcze mokrymi włosami, postanowiłam udać się na śniadanie. Jednak kiedy tylko wyszłam z pokoju, wpadłam na korytarzu na Matt'a
- Miałem do ciebie dzwonić - powiedział chłopak zamiast powitania.
- Znalazłeś coś? - zapytałam z niedowierzaniem, widząc w jego oczach, że ma mi coś do powiedzenia.
Matt pokiwał z uśmiechem głową.
- Już w nocy - mruknął z uśmiechem. - Po prostu nie chciałem cię budzić.
- Nie musiałeś się powstrzymywać - zapewniłam ze śmiechem. - Nie należę do śpiochów. Więc co znalazłeś? I gdzie?
- W jednej z naszych ksiąg - odparł, a ja skinęłam głową, wiedząc już, dlaczego mi nie dane było nic znaleźć. Nie miałam dostępu do ksiąg Nefilim.
Nie chcąc jednak rozmawiać na korytarzu, złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam go do mnie do pokoju, zamykając za nami drzwi i wskazując mu, by usiadł na kanapie. Gdy to zrobił, zajęłam miejsce obok niego, wpatrując się w niego wyczekująco.
- Co znalazłeś? - zapytałam.

(Matt?)

Od Matta c.d Angeliki

Pokiwałem zgodnie głową i ponownie wyszedłem z pokoju, kierując się do niej. Z szafy wyciągnąłem jakąś torbę, wpakowałem do niej kilka rzeczy, które wymieniła Angelika. Jakieś kosmetyki typu szczotka, szczoteczka itp po czym wróciłem do mnie.
- Jestem. - westchnąłem zamykając drzwi.
An wstała i podeszła do mnie. Podałem jej torebkę, wzięła ją.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko i dała mi buziaka w policzek.
Następnie lekko zarumieniona ruszyła w kierunku łazienki.
- Zrobić śniadanie czy pójdziemy coś zjeść na mieście? - spytałem nim zniknęła za ścianą.
- Możemy się przejść, daj mi z 15 minut.
Pokiwałem zgodnie głową i poszedłem przygotować jedzenie dla wszystkich czworonogów. Lucyfer siedział na szafie i zaniepokojony przyglądał się nowemu koledze.
- Spokojnie Lucek, nie zje cię. - zaśmiałem się pod nosem.
Siedzącemu na szafie kotu podałem miseczkę z kawałkami ryby, marchewką i kurczakiem na szafę, nie chciałem żeby się denerwował.

Angelika?

Od Matta c.d Evelyn

Oczywiście od razu odwiedziłem Emily, pożyczyłem od niej kilka ksiąg i wróciłem do siebie. Wszelkie informacje, jakie mogłyby mi się przydać zapisywałem na kartce, aby mi się nic nie pomieszało ani nie umknęło. Co prawda miałem pewną koncepcję, ale nie byłem jej pewien. Kartki wraz z wydrukowanym zdjęciem zabrałem do Emily. Zapukałem do drzwi, otworzyła po dłuższym czasie, była w piżamie, widocznie spała.
- Matt?! Do reszty mózg ci wyssali? Wiesz która godzina?! - ziewnęła i przetarła oczy dłonią.
- Wybacz, musisz mi pomóc.
Nie czekając na zaproszenie wszedłem do środka.
- Pewnie, wejdź. - westchnęła.
Zamknęła drzwi i usiadła koło mnie na kanapie.
- Co tam masz? - oparła się o mnie ponownie ziewając.
- Widziałaś kiedyś taki naszyjnik? - spytałem podając jej zdjęcie.
Emily przyjrzała się mu dokładnie, nagle się wyprostowała.
- Gdzie go widziałeś? - spytała.
- Znam osobę, która dostała go po mamie. - odparłem.
Dziewczyna wstała i z szafy wyciągnęła grubą księgę, położyła ją przed nami i otworzyła na którejś stronie.
- Legenda mówi, że wiedźma, która potrafiła kontrolować demony ukryła swoją moc prawdopodobnie właśnie w tym naszyjniku. - powiedziała pokazując mi zaznaczony tekst.
- Jak ją wydostać?
- Może to zrobić tylko prawdziwy potomek kobiety, w czasie pełni księżyca w dzień spadających meteorytów. - przeczytała.
- Kiedy to będzie?
- Chwilka. - wyciągnęła telefon. - Niedługo, miesiąc. - odparła. - Tylko że jest pewne ryzyko, nie każdy może posiąść tą moc. Potomek albo ją posiądzie, a gdy będzie zbyt słaby, będzie mógł ją wykorzystać do innych celów, na przykład wyleczenie kogoś. - wyjaśniła.
- Dzięki siostra.
- Dobranoc. - odparła kładąc się do łóżka.
Wróciłem do siebie, chciałem zadzwonić do Eve jednak zdałem sobie sprawę z tego, że jest już późno i nie wypada mi jej budzić. Opowiem jej jutro.

Evelyn?

Od Matta c.d Angeliki

Dziewczyna położyła głowę na mój tors, przenosząc wzrok na ekran. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
***
Kiedy się obudziłem, Angelika spała a telewizor nadal grał. Nie wiedziałem kiedy zasnęła, dlatego wstałem po cichu, przykryłem ją kołdrą a sam poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, wyszczotkowałem zęby i ubrałem się, wyszedłem z Shanti na spacer, później jako że An nadal spała, usiadłem wygodnie na kanapie, nogi oparłem o stolik kawowy, chwyciłem pada i włączyłem konsolę, zaczynając grać w swoją ulubioną grę, strzelaninę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki a chwilę później koło mnie była już Angela, usiadła koło mnie i położyła głowę na moje kolana, okryła się kocem.
- Coś się stało? - spytałem kładąc dłoń na jej policzku.

Angelika?

Od Nathana C.D. Emily

-To nasza praca - przewróciłem oczami - Jestem Nathan Stëphe. A to Emeraude Rosales i Vivienne...
-Growthown - dokończyła Eme.
Czarownica pokiwała powoli głową. Chociaż powiedziała "dziękuje". Spojrzałem na Binky i Invincible, które powoli zaprzyjaźniały się z dwoma yorkami czarownicy.
-Ja jestem Emily Mikaelson - odparła Podziemna.
Złapałem swoje psy, Emeraude zajęła się Trouble, a Emily zabrała swoje dwa pieski. Jak zwykle, jedynym chłopakiem w naszej grupce, byłem ja. Nawet w Hiszpanii na misjach zawsze było więcej kobiet. Nie uważałem tego za złe... Ale nie przepadałem za takim obrotem spraw.
***
W Instytucie okazało się, że Vivienne ma ranę po ukąszeniu demona. Jednak silnie trzymała się na nogach. Zanieśliśmy ją do "szpitala". Tam zajęli się nią inni Nocni Łowcy. Emily bez słowa pożegnania, ruszyła do swojego pokoju, a Emeraude postanowiła, że zabierze mnie do jakiejś kawiarni. Pomyślałem sobie, że nie zabierała mnie do kawiarni, aż przez 9 lat. Kiedyś to był nasz codzienny rytułał. Jonathan okropnie się wkurzał bo osobiście nie znosił kawy, ani ciastek. Ja też nie przepadałem za słodyczami... Ale zawsze zjadłem choćby szarlotkę. Robiło się zimno i ciemno. Co jak co, ale mamy zimę. Miła kelnerka przyjęła od nas zamówienie. W milczeniu czekaliśmy aż je zrealizują. Zawsze rozumieliśmy się bez słów jako ci "młodsi i adoptowani". Musieliśmy trzymać się razem. Jedno broniło drugie przed okrutnym losem.
-To... Kogo już poznałeś? - zapytała Emeraude.
-Emily i niejaką Pain Ferrars - powiedziałem patrząc w okno.
Czarnowłosa ze świstem wciągnęła powietrze w swoje płuca. Spojrzałem na nią i uniosłem brew.
-Zrzuciłam ją z drzewa - skrzywiła się - Ale nie chciała mi nic powiedzieć.
Zaśmiałem się, głośno i szczerze. Emeraude popatrzyła na mnie jak na wariata, a parę osób siedzących obok, gniewnie na mnie spojrzało.
-Co cię tak śmieszy?
-Wiesz jak ja się rzadko śmieję, Raude? - westchnąłem.
Dziewczyna pokiwała głową. Na ulicy dostrzegłem jak Emily szybko gdzieś biegnie. Nikt za nią nie biegł. To ona kogoś goniła.
-Zaraz wracam - zerwałem się z krzesła.
Natychmiast rzuciłem się w pogoń. Po odpowiedzi.

Emily?

Od Emily c.d Nathana

Powolnym krokiem zmierzaliśmy w kierunku naszego ulubionego parku. Piosenka w słuchawkach leciała dość głośno, przez co nie za bardzo słyszałam co dzieje się dookoła mnie. Nagle wpadłam na kogoś, odepchnął mnie od siebie, upadłam na ziemię. Lekko oburzona jego zachowaniem wyciągnęłam z uszu słuchawki z zamiarem wydarcia się na nieznajomego.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - warknęłam zdenerwowana.
Ten odwrócił się w moją stronę, uśmiechnął się i przemienił do jak widać pierwotnej postaci.
Znalezione obrazy dla zapytania demon shadowhunters
Przerażona na początku nie wiedziałam co robić. Nagle spod ziemi wyrosły kolejne dwa demony, które zajęły się chłopakiem, którego obudziłam rano i jakąś dziewczyną. Zaraz... skąd oni się tu wzięli? Musiałam sobie i im jakoś pomóc.
- Tempus spiritus non resistit vindicta. - wypowiedziałam zaklęcie, dzięki czemu oba demony skamieniały i tamta dwójka miała chwilę na zabicie ich.
Nie tracąc ani sekundy zrobili to. Chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę, chcąc pomóc wstać. Po chwili namysłu chwyciłam ją i podniosłam się.
- Dzięki... - westchnęłam.

Nathan?

Od Evelyn C.D. Matt'a

Skinęłam lekko głową, zakładając znów na szyję naszyjnik i chowając go pod bluzką.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma prawy, może chociaż tak się odwdzięczę - stwierdził z uśmiechem. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam cicho, wracając do swojej pracy na zajęcia z ikonografii.
Zajęło mi to dość długo, bo aż dwie godziny. Kiedy skończyłam, odłożyłam książki na półki i wyjęłam ze swojej torby 'Pierwszy śnieg' Jo Nesbo, zagłębiając się w lekturę. Nie lubiłam wracać do pustego pokoju, za to kochałam atmosferę bibliotek i zapach starych książek, których były tu niezliczone ilości.
Dopiero tuż przed zamknięciem biblioteki ubrałam się, owijając szyję szalikiem i łapiąc za moją torbę, wyszłam z biblioteki, idąc powolnym krokiem w stronę instytutu i wskakując po dwa schodki, aż na trzeci piętro, gdzie mieścił się mój pokój.
Podkręciłam ogrzewanie, a kaloryfery niemal od razu zrobiły się cieplejsze i naszykowałam ciepłą kąpiel dla siebie, ciągle przy tym zastanawiając się nad zainteresowaniem Matt'a moim naszyjnikiem...
Kiedy ubrałam się już w piżamę, położyłam się spać, mając nadzieję, że chociaż jemu uda się czegoś dowiedzieć. Nie pokładałam w to jednak wielkich nadziei, mając świadomość, iż ja szukałam informacji już od lat...

(Matt?)

Od Nathan'a C.D. Emily

Zamknąłem się spowrotem w pokoju. Binky i Invincible ganiały się dookoła krzesła. Spojrzałem na telefon leżący na mojej szafce nocnej. Wibrował. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie konia, ulubionego zwierzęcia Jonathana. Wcisnąłem zielony przycisk.
-Hej. Znalazłeś Emeraude? 
-Tak. Jesteśmy w Instytucie Londyńskim. A co tam u was? Jak tam Juana?
-Wpadła na świetny pomysł, aby wziąźć jakiegoś Nefilim z Chin i sprowadzić do naszego Instytutu. Od razu jej odradziliśmy, ale wiesz jaka jest uparta.
-Jasne... Muszę kończyć. Pa.
-Adios.
Koniec rozmowy. Binky złapała za smycz. Przypiąłem ją do obroży. To samo zrobiłem z Invincible. Zamknąłem pokój i skierowałem się do parku. Ujrzałem tam Trouble. Suczka podbiegła do mnie i polizała mnie. Za nią nadbiegła Emeraude, niosąca w ręce kawę. Za nią szła jakaś inna dziewczyna.
-Hej. Vivienne? Gdzie jest nasz demon? - czarnowłosa Eme, uśmiechnęła się.
-Trzy przecznice stąd. Chyba... Koło starego szpitala. To zmiennokształtny i musimy się dowiedzieć czemu terroryzuje czarowników - odparła.
Przypomniałem sobie o porannej sprzeczce tego Łowcy i czarownicy. Emeraude pokiwała powoli głową i już miała ruszyć gdy ją zatrzymałem.
-Emily. Jest czarownicą. Jakiś Nefilim powiedział mi że wyszła na spacer, na południe. A to jest właśnie rejon tego demona - powiedziałem.
Emeraude podała mi serafickie ostrze i bez słowa, ruszyła biegiem. Narysowałem Run szybkości, siły, precyzji oraz wytrzymałości. Szybko dogoniłem obie dziewczyny. Niedługo potem, ujrzeliśmy jak czarownica, która rano się z kimś pokłóciła, została powalona na ziemię przez demona. Od razu ruszyliśmy aby jej pomóc. Zjawiły się jeszcze 3 demony. Każdy z nich, rzucił się na nas by uniemożliwić nam uwolnienie czarownicy.
Emily?

Od Emily c.d Nathana

Spojrzałam na chłopaka, który nadal wstał w drzwiach swojego pokoju, patrząc na nas zaspany.
- Przepraszam. - powiedziałam i spiorunowałam wzrokiem Matta.
Następnie ominęłam go idąc w swoją stronę.
- Emilyyy, daj spokój. - jęknął i ruszył za mną.
Wróciłem do swojego pokoju, założyłam Thaili szelki, przypięłam do nich smycz.
Znalezione obrazy dla zapytania szelki puppia różoweZnalezione obrazy dla zapytania różowa smycz
Alkowi również.
Podobny obrazZnalezione obrazy dla zapytania smycz julius
Sama również założyłam kurtkę, czapkę i rękawiczki, jako że było strasznie zimno. Wyszliśmy z pokoju, przed którymi stał Matt. Chciałam zamknąć drzwi, jednak ten mi to uniemożliwił zatrzymując je drzwiami.
- Emili, przecież wiesz że o tobie tak nie myślę. - złapał mnie za podbródek, kiedy odwróciłam głowę.
- Dobra, dajmy już sobie spokój. - mruknęłam.
- Wierzysz mi?
- Taaak. - wywróciłam lekko oczami.
Chłopak uśmiechnął się, przytulił mnie i prawdopodobnie poszedł do siebie. W końcu zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę wyjścia z instytutu, w uszy wkładając słuchawki i puszczając swoją ulubioną playlistę. Naszym celem był park.

Nathan?

piątek, 9 grudnia 2016

Od Nathana do Emily/Matthew'a

Noc spędziłem na oglądaniu filmu, wraz z Eme. Uznała, ż skoro już i tak tu przyjechałem... A ona miesiąc temu mi obiecała, że obejrzymy Zaklinacza koni to teraz jest odpowiednia pora. Przypomniałem sobie jak Jonathan przytulał małą Emeraude gdy nie mogła spać. Opowiadał mi różne historie, abym tylko zasnął. Potem oglądaliśmy tyle filmów... On zawsze zasypiał ostatni. Jak nasz anioł stróż.
-Nie tęsknisz czasem za bratem? - zapytałem.
-Tęsknie za Jonathanem. Ale teraz ty tu jesteś od niańczenia mnie - zaśmiała się dziewczyna.
Pokiwałem głową. Około 1 w nocy, wróciłem do swojego pokoju.
***
Rano obudziły mnie krzyki na korytarzu.
-Ejj!!! Matthew!!! Ja cię dopadnę! Uważasz że czarownice są gorsze?! Tak powiedziałeś Evenlyn! A podobno jesteśmy już rodzeństwem! - krzyczała jakaś dziewczyna, chyba czarownica.
-Spokojnie Emily. O tobie myślę inaczej. Powtarzałem to już wiele razy - uspokajał ją owy Matthew.
Otworzyłem drzwi.
-Nie dajecie spać - stwierdziłem.
Popatrzyli na mnie jakbym jechał na 70 metrowym słoniu, w kostiumie syrenki. Jednak ja nadal stałem w drzwiach swojego Instytuckiego pokoju. Czasami naprawdę wolałem siedzieć cicho i pozwolić by inna osoba zajęła się moim problemem. Ale ta kłótnia była nie do wytrzymania. W Madrycie traktowaliśmy Podziemnych, na równi z nami. Bez rzadnych przeszkód czy ograniczeń. Dlatego tak bardzo lubiłem tam gadać z faerie, czy czarownikami, którzy nie żądali zapłaty za swoje usługi. Wszyscy żyli w jako takiej zgodzie.
Emily lub Matthew? Na jedno wychodzi

Od Matta c.d Angelika

Kiedy dziewczyna przesunęła się do mnie, objąłem ją ramieniem i oparłem swoją głowę o jej.
- Co to za film? - spytałem.
- Sama do końca nie wiem, podobno straszny. - odparła.
- Mhm. - ziewnąłem.
W tym momencie zastanawiałem się co do niej czuje, czy nie jest za szybko na prawdziwe uczucie.
- Nie jesteś zmęczona? - spytałem.

Angelika?

Od Matta c.d Angelika

Nagle usłyszałem Angele wołającą mnie. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi łazienki.
- Coś się stało? Spytałem opierając się o drzwi.
- Nie, ale... mógłbyś przynieść mi ręcznik? Zapomniałam o nim. - powiedziała.
- Jasne, chwilka.
Wróciłem do sypialni, z najwyższej półki szafy wyciągnąłem ręcznik i wróciłem pod łazienkę. Zapukałem, uchylilem delikatnie drzwi i przez szparę wsunąłem dłoń z ręcznikiem.
- Dzięki. - powiedziała kiedy go zabrała.
- Drobiazg. - odpowiedziałem i wróciłem do sypialni, kładąc się na łóżko i patrząc w sufit.

Angela?

Od Matta c.d Angeliki

Opuściłem delikatnie głowę, aby również móc jej spojrzeć w oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie, cały czas ją przytulając.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać? - spytała.
- Nie wiedziałem, instynkt łowcy bywa przydatny. - odparłem.
- Dziękuję... - wyszeptała.
- Nie dziękuj, nie ma za co. - puściłem jej oczko.
Jej twarz powoli nabierała rumieńców, nie była już taka zimna jak wcześniej.
- Zalecam gorącą kąpiel i nie wychodzenie spod koca do popołudnia co najmniej. - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem czy tyle wytrzymam. - odwzajemniła gest.
- Cóż, będziesz musiała... zmniejszy znacznie to ryzyko że będziesz chora. - wyjaśniłem.
Dziewczyna Westchnęła a ja uśmiechnąłem się. Nachyliłem się jeszcze bardziej i powoli złączyłem nasze usta w pocałunku.

An?

Od Matta c.d Angeliki

Zasnąłem na kanapie, z nadzieją wpatrując się w telefon. Liczyłem, że wyśle chociaż głupiego sms'a. Bałem się, że naprawdę coś jej się stało. Zadzwoniłem ponownie, nie odebrała. Poszedłem więc wziąć prysznic, a później zadzwoniłem jeszcze raz. Po kilku sygnałach usłyszałem czyjś głos, jednak był to męski głos co bardzo mnie zdziwiło.
- Tak, słucham? - spytał.
- Em... kto mówi? - położyłem dłoń na kark.
- Przepraszam, to chyba jakaś pomyłka. - stwierdził.
Chciałem już się pożegnać, jednak nagle usłyszałem krzyk kobiety a ktoś się rozłączył. Przecież to musiała być Angelika, to ona krzyczała! Bo co by jej telefon robił u jakiegoś faceta? Chyba że go zgubiła... nie! Stawiam na tą pierwszą wersję. Ale cholera jasna... jak ja ją teraz znajdę? Chociaż... jako łowca mam swoje sposoby. Zabrałem łuk, strzały i wyruszyłem na poszukiwania.

Doszedłem do jakiejś starej, opuszczonej hurtowni na granicach miasta. Przed nią stały dwa samochody, czarna furgonetka i biała audi. Trochę mnie to zaniepokoiło, a więc po cichu wszedłem do środka.
- Nie uciekniesz nam suko! - gruby, męski głos rozległ się echem po ścianach budynku.
Chwilę po tym był krzyk i płacz, teraz byłem już pewien że dotarłem we właściwe miejsce. Po cichu ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku, wszedłem na jakąś platformę, byłem teraz za nimi. Schowałem się za beczką i zacząłem obserwować. Było ich trzech, jeden zdzierał z niej ubrania, drugi trzymał za włosy a trzeci przyglądał się temu z uśmiechem. Wyciągnąłem pierwszą strzałę, wycelowałem w faceta, który ją rozbierał. Następne strzały musiały być szybkie, ponieważ oczywiście zorientowali się, że coś nie gra. Zawsze trafiam idealnie i teraz też tak było. Zbiegłem po schodach, kilkanaście ostatnich stopni omijając i po prostu przeskakując barierkę. Podbiegłem do Angeliki, łzy spływały jej strumieniami po policzkach. Odwiązałem ją szybko, zaczynając od nóg, kończąc na nadgarstkach. Była cała zziębnięta, ściągnąłem swoją kurtkę i zarzuciłem ją na nią. Od razu wpadła mi w ramiona, chowając twarz w mojej koszulce i płacząc.
- Spokojnie, już dobrze. Ciii. - szepnąłem przytulając ją mocno.

Angelika?

Od Matta c.d Angeliki

Kiedy weszliśmy do budynku, szedłem za dziewczyną ponieważ w razie gdyby się przewróciła, miałbym większe szanse na złapanie jej. Stanęliśmy przed drzwiami do jej mieszkania, spojrzałem na drzwi, przegryzłem lekko dolną wargę i przeniosłem wzrok na nią. Chętnie zaprosiłbym ją na obiad, jednak nie chcę być zbyt nachalny.
- Do zobaczenia później? Może wpadniesz na kolację? - uśmiechnąłem się.
- Pewnie. - odwzajemniła gest.
Przytuliliśmy się lekko i każde z nas poszło do siebie.

Było już grubo po dziewiętnastej, Angelika miała być u mnie pół godziny temu. Dzwoniłem kilka razy, jednak nie odbierała, na sms'y też nie odpisywała. Nie powiem, trochę się martwiłem. Poszedłem więc do niej i zapukałem do drzwi, były zamknięte, nikt nie otwierał. Wróciłem do siebie i zadzwoniłem jeszcze raz - sekretarka. Westchnąłem głęboko, odrzuciłem telefon na kanapę i opadłem na nią. Może nie chciała przyjść, ale nie powiedziała mi tego, żeby nie zrobić mi przykrości? Albo umówiła się z kimś i zapomniała o naszej kolacji. Sam nie wiem, za godzinę, dwie spróbuję zadzwonić jeszcze raz.

Angelika?


Od Leah C.D Alyssy

Do instytutu dzieliło nas niewiele. Parę ulic i budynków.
- Masz stelę?
- Trzymaj - podała mi. Jej stela była ładniejsza od mojej, pewnie dlatego chętniej jej używałam. Co prawda to nie miało znaczenia.
Narysowałam jej szybko runę zwinności na szyi, po czym podałam jej przedmiot.
- Narysujesz? - zapytałam, wkładając jej stelę do dłoni.
Pokiwała głową. Rysowanie runy zajęło jej tak samo mało czasu, jak i mnie. Jak zwykle poczułam mrowienie, kiedy rysowała mi znak.
- Dzięki - odwróciłam się tyłem do niej.
Dziewczyna kiwnęła tylko na znak gotowości. Skoczyła pierwsza. Jej ruchy przez runę stały się zwinniejsze, a ona z gracją godną kota skakała z budynku na budynek.
Bez chwili wahania zaczęłam skakać za nią. Jak zwykle czułam się świetnie, kiedy wiatr rozwiewał mi włosy, a aja czułam się naprawdę wolna.
Nie minęło dziesięć minut, a zatrzymałyśmy na dachu pobliskiego budynku, który stał chyba najbliżej instytutu.
Zeskoczyłam lekko na ziemię, od której dzieliło mnie około 3 pięter. Za sobą zobaczyłam, jak Alyssa robi tak samo.
Podeszłam kawałek do przodu, jednak zatrzymałam się przez drzwiami, które prowadziły prosto do instytutu. Mimo, że w pociągu spędziłam niewiele godzin to i tak tęskniłam za znajomymi budynkami, Budynkami Instytutu, do którego został mi jeden krok. Jednak mimo, że wyglądał znajomo, podobnie jak reszta, jeśli się nie mylę, nie mogłam zdobyć się, aby pchnąć ciężkie drzwi.
- Dawaj - ponagliła mnie.
Westchnęłam tylko i otworzyłam drzwi, a raczej wrota. No dobra... przesadziłam. Nie wrta, jednak trzeba było przyznać, że nie były tak lekkie jak zwyczajne drzwi.

Alyssa?

Od Nathana C.D. Pain

-Nic. Skoro jesteś Nefilim... Widziałaś tu może wysoką, około metr siedemdziesiąt trzy, czarnowłosą dziewczynę? Wyzywające ubrania, czerwona szminka, czarne oczy, bicz... - opisałem.
-Tak. Zrzuciła mnie z drzewa - odparła Pain.
Na mej twarzy zagościł uśmiech.
-Typowe dla Emeraude - powiedziałem.
Dziewczyna uniosła pytająco brew. Nie miałem ochoty opowiadać jej swojej, nudnej, a zarazem smutnej historii. Ani zdradzać kto i po co dokładnie mnie przysłał. Wiedziałem że dla Jonathana liczy się precyzja i tajemnica. A prezedewszystkim zdrowie i bezpieczeństwo panny Herondale. No dobra... Rosales. Upiłem łyk cieczy. Chłopak za barem zmierzył mnie krytycznym spojrzeniem.
-Nie podsłuchuj - warknąłem.
Od razu poszedł na zaplecze. Invincible, jako ta ciekawska osoba (wiem że to męskie imię...) poszła za nim. Może to nawet dobrze?
-Kto to Emeraude? I czemu o nią pytasz? - Pain zmarszczyła brwi.
-Emeraude Rosales. Przybrana siostra mojego parabatai. Osoba której pilnuję, panno Ferrars - odparłem.
Szybko podniosłem się z krzesła i udałem się do drzwi. Inv i Binky, jakby na zawołanie, ruszyły za mną. Postanowiłem złożyć wizytę w Londyńskim Instytucie, a nawet tam zamieszkać. Podobno mieli tam dwie czarownice. Mniejsza z tym... Musiałem wypełnić prośbę Jonathana. Dziewczyna nawet nie próbowała za mną iść. W towarzystwie dwóch suczek, podążałem ciemną ulicą. Niekiedy obok mnie przeszedł jakiś wampir, wilkołak lub człowiek. Po paru minutach, wypatrzyłem gmach Instytutu. Otworzyłem ciężkie, stare drzwi. Budynek miał historię... Opowiadał nam ją James Carstairs gdy mieliśmy po 4 lata. Przychodził do nas po lekcjach Eme.
***
Załatwiłem sobie pokój. Wydusiłem informację o tym gdzie znajduje się Raude po czym udałem się tam. Po drodze wpadłem na różowowłosą. Poznałem ją dziś w klubie... Pain? Jakoś tak.

Pain? Yupi ;-)

Od Pain Cd Nathan

Uniosłam wzrok, w tej samej chwili różowe pasmo włosów odpadło na moje lewe oko.
- Jestem Pain, Pain Ferrars. - odparłam cicho.
- nietypowe imię... - stwierdził z wahaniem.
- wiem. - uniosłam nie znacznie prawy kącik ust. - nigdy wcześniej Cię tu nie widziałam... nie jesteś stąd, prawda? - odgarnęłam pasmo włosów wciąż błąkające się na mojej twarzy. No cóż, nie miałam wyjścia i wyglądało na to, że będę musiała rozmawiać z chłopakiem tak długo, aż nie stwierdzi że jestem głupią, pustą małolatą.
- nie. Przyjechałem przypilnować tutaj pewną osobę.... - odpowiedział, kierując wzrok w moją stronę.
- rozumiem. - skinęłam głową.
Nagle znikąd przy barze pojawił się obsługujący mnie chłopak.
- oto zamówienia, dla Pani na koszt firmy - posłał mi szeroki uśmiech, wpatrując się jak zahipnotyzowany w moje czarne oczy.
- dziękuję... - powiedziałam cicho odwzajemniając gest.
Nathan zaczął przyglądać mi się podejrzliwie.
- no co? - zaśmiałam się.

Nathan?

No doooobra ;D ;3 ^.^

Od Matta c.d Angeliki

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, mimo upływu czasu nie zabrakło nam tematów do rozmów, zawsze się coś znalazło. Zazwyczaj były to głupoty, które rozwijaliśmy w ożywioną dyskusję. Co jakiś czas rzucałem piłkę, którą przyniosła mi Shanti lub Luka. Kiedy jednak długo żadne z nich nie przychodziło, rozglądnąłem się za nimi. Kilka metrów za nami kopały w śniegu widocznie czegoś szukając.
- Pójdę zobaczyć co robią, zaraz wracam. - powiedziałem wstając i zmierzając w kierunku psów.
Okazało się że znalazły pod śniegiem jakiś patyk i za wszelką cenę starały się go wyciągnąć, zabrałem piłkę aby się nie zgubiła, schowałem ją do kieszeni. Wracając, zatrzymałem się paręnaście kroków za dziewczyną, ulepiłem śnieżkę i rzuciłem nią w tył głowy Angeli. Ta z diabelnym uśmiechem wstała i podeszła do mnie.
- Zadarłeś z niewłaściwą osobą. - stwierdziła i ulepiła śnieżkę, ja ponownie w nią rzuciłem.
Schyliłem się po więcej śniegu, a gdy się wyprostowałem, niespodziewanie dostałem śnieżką między oczy, która uniemożliwiła mi widoczność. Później nastąpił atak, którego nie mogłem odeprzeć. Wziąłem się w garść, lekceważąc ostrzał podbiegłem do niej, wziąłem na ręce i obróciłem się wokół własnej osi na koniec opadając na miękki pył.

Angelika?

Od Nathana C.D. Pain

Około 3 nad ranem przyjechałem do Londynu. Jonathan kazał mi ruszyć 24 godziny po Emeraude i jej pilnować. To normalne że bał się o siostrę... Ale... Rozłąka wiele nas kosztowała. Już 10 km poza Madrytem, czułem narastający ból nad sercem, koło mojego runu parabatai. Zacząłem się zastanawiać czy nie wrócić. W końcu Eme, ma tyle lat ile ja, ale Jonathan jest starszy o jakieś 2 lata. Zawsze troszczył się o nią. Była dla niego oczkiem w głowie. Ja traktowałem Emeraude jak najlepszą przyjaciółkę, a nie siostrę. On zawsze ją chronił. Na misjach ratował życie nam obojgu. Nawet nie wiedział jak wielki dług, muszę mu spłacić. Wysiadłem z pociągu, razem z Inv i Binky. Suczki radośnie zamachałem ogonami i uciekły do pierwszego lepszego baru. Nałożyłem odpowiedzi run, aby Przyziemni mnie nie ujrzeli, a potem za nimi pobiegłem. W barze siedziała tylko różowowłosa Nocna Łowczyni. Podszedłem do niej.
-Koleś ze Wzrokiem? Wysoko celujesz. Co robisz w barze? - zagadnąłem.
-Nie znamy się. Nie muszę więc ci odpowiadać - stwierdziła dziewczyna.
-No jasne... Poproszę coś delikatnego... Byle nie piwo. Mam po nim niestrawności - zwróciłem się do chłopaka za barem.
Różowowłosa obrzuciła mnie zirytowanym spojrzeniem. Binky przyszła pierwsza. Potem Invincible, jej nieodłączna przyjaciółka i siostra z miotu. Obie popatrzyły na mnie z zachwytem i radością. 
-Jestem Nathan Stëphe. A ty to...? - kontynuowałem rozmowę, głaszcząc Binky.

Pain? No weź ze mną popisz... :-(

Od Angeliki CD Matta

- Dobry pomysł - uśmiechnęłam się
Wzięłam smycz Luki, która była na szafce. Zaczepiłam psa i ruszyliśmy. Matt zamknął drzwi na klucz i wziął swoją suczkę. Razem wyszliśmy z budynku. Zobaczyłam jak wszystko jest białe. Na dachach wszystkich budynków było dużo białego puchu. Na drzewach także było dużo śniegu. Wychodząc z jakichkolwiek budynków trzeba było uważać, aby nie spadł śnieg. Na dworze było dość zimno. Temperatura obniżyła się do minus trzech stopni. Zapomniałam oddać bluzę dla Matta, wiec miałam ją ciągle na sobie. Chłopak wziął jeszcze coś dla psów - piłkę. Po powrocie nie wiedziałam czy mam iść do siebie czy zostać, więc czekałam, aż Matt coś powie. Luka na co dzień nie widział śniegu, wiec był trochę przestraszony mimo, że miał już trzy lata. Nie chciał wyjść na początku z budynku, więc po niego poszłam i wyciągnęłam go siłą. Potem już się przyzwyczaił i nawet był ucieszony. Matt rzucał dla Shanti i Luka piłkę, a oni jak szaleni za nią biegali. Idąc napotkaliśmy ławkę, więc postanowiliśmy usiąść. Odgarnęłam śnieg, który na niej leżał i zaczęliśmy rozmawiać.

Matt?

Nathan Stëphe

Godność: Nathan Stëphe. W skrócie Nat lub Stëph.
Pochodzenie: Madryt, Hiszpania... Tam się wychował. Jednak urodzony został w Niemczech, Manchesterze.
Pokój: Piętro 2, pokój 18
Rasa: Nocny Łowca
Wiek: 21 lipiec, 19 lat
Orientacja: Heteroseksualna
Głos: The Script
Motto: "Jesteś tym co jesz. A raczej jesteś tym z którym przebywasz zbyt długo."
Aparycja: Nathan jest wysoki. Masz bowiem przed sobą całe 180 cm. Posiada czarne włosy, oraz równie czarne oczy. Jego twarz jest delikatna. Wyraża wiele emocji na raz i nie sposób ich odczytać, w jakikolwiek sposób. Nat jest chudy, wysportowany lecz nie widać aby był umięśniony. Chodzi w czarnych ubraniach, rzadziej zielono-białych choć wie co te kolory dla Nefilim oznaczają. Niczym nie wyróżnia się z tłumu, chyba że spojrzymy na liczne runy, pokrywające jego ciało, i tysiące blizn po Irtaze i dotknięciach miecza lub strzały. Innymi słowy w jego ciele została napisana jego historia bólu oraz walki. Jego ręce... Całe w bliznach po dawnym życiu, a także po cierpieniu. Są one szorstkie. Nic dziwnego że chłopak stara się nie wyróżniać z tłumu.
Charakter: Przedstawiam wam osobę wrażliwą. Ma duszę artysty, nigdy nie wiadomo jak zareaguje. Raz słońce raz deszcz. Jego uśmiech to rzecz cenna, bowiem uśmiecha się o wiele za rzadko. Byle żartem, możesz go piekielnie obrazić. Jest rozważny, inteligentny. Jednak lubi łamać prawa. Nie wygląda na takiego, co? To uparty człowiek. Sprawia wrażenie bardzo pojętnego. I taki też jest. Ma znakomitą pamięć fotograficzną (wzrokową). Nie brak mu taktu, cyniczności ani chłodu. On bije od niego przez co niewiele osób chodzić towarzystwie Nathan'a. Ogólnie jest on mało towarzyską osobą. Skupia się na jednym celu i dąży do niego. Godzi się z porażkami jednak kompletnie nie daje sobie rady w sprawach uczuć. Po prostu skrywa je w środku, nie pozwala im wyjść na jaw. Stara się nie odzywać. Słuchać, cicho i z boku. Nikogo nie urazić ani go nie polubić zbyt bardzo. Gdy jednak cię polubi to okaże się lojalny, wierny i pełen troski. To człowiek pełen tajemnic.
Partner: Nigdy poważnie o tym nie myślał...
Rodzina: Jego rodzina zginęła w wypadku. Było to podczas wojny z Jonathanem Morgensternem. Rodziców zabili Mroczni Nocni Łowcy. Jego siostrę zabił, brat, którego Jonathan zamienił w Mrocznego Łowcę. Nathan trafił do Rosalesów.
-Matka - Lena Stëphe
-Ojciec - Ben Stëphe
-Brat - Isaac Stëphe
-Siostra - Raavena Stëphe
-Biologiczna matka - Juana Rosales
-Biologiczny ojciec - Frederico Rosales
-Biologiczny brat - Jonathan Rosales
-Biologiczna siostra - Emeraude Rosales (Herondale)
Zainteresowania: Nathan maluje obrazy. Tak więc interesuje się sztuką. Wszelkimi rodzajami run, języków demonicznych oraz innymi rodzajami chakramów. Oprócz tego lubi astronomię, jest także molem książkowym. Preferuje kryminały. 
Ciekawostki: 
-Jego parabatai jest Jonathan Rosales.
-Główna broń Nathan'a to chakramy.
-Podobno Morgensternowie to jego dalecy przodkowie.
-Ma uczulenie na czekoladę.
-Jedyne czego się boi to klauny.
Steruje: Komunia03
Zwierzę: Invincible i Binky

Od Matta c.d Evelyn

Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Zastanowiłem się chwilę, przenosząc wzrok ze swoich dłoni na jej naszyjnik.
- Zastanawiałaś się kiedyś, gdzie mogła ukryć tą moc? - spytałem z czystej ciekawości.
- Czasem nad tym myślałam, jednak szybko to porzuciłam. - wzruszyła lekko ramionami.
- Wiesz coś o tym naszyjniku? Z ksiąg jakie tutaj masz wnioskuję, że szukasz czegoś o nim. - przeniosłem wzrok na nią, opierając brodę o rękę.
- Właściwie to tak. - westchnęła.
- Mogę się mu przyjrzeć?
- Pewnie. - dziewczyna ściągnęła naszyjnik z szyi i ostrożnie mi go podała.
Przyjrzałem się mu, czarne szkiełko było niezwykle czyste, jednak mimo wszystko nie można było zobaczyć swojego odbicia, co było nieco dziwne i dające do myślenia.
- Mam pewną koncepcję, jednak wolałbym się pierw upewnić. Mogę zrobić zdjęcie? - Evelyn pokiwała zgodnie głową. Położyłem naszyjnik na stoliku, wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie, myślę że Emily będzie mogła mi pomóc.
- Jak się czegoś dowiem dam znać. - powiedziałem, oddając jej jej własność.

Evelyn?

Od Pain Cd Emeraude Do Ktoś

- Gapię się, bo po to mam oczy. Nie twój interes, mogłabym cię zapytać o to samo. - warknęłam, w mgnieniu oka zrywając się na nogi.
- A właśnie, że mój.
- Nie zamierzam ci się tłumaczyć. - zmrużyłam oczy, opierając się o pobliskie drzewo.
- Tak? - machnęła biczem w powietrzu.
- Tak. Twój bicz nie zrobił na mnie wrażenia. - przewróciłam oczami. Oberwało mi się trochę, trudno. Zdążyłam uodpornić się na ból w moim krótkim, nędznym życiu, gdy to odkryłam, że jestem Nocną Łowczynią.
- A teraz wybacz, ale nie mam czasu na pogaduszki z tobą. - odrzekłam i w ułamku sekundy zniknęłam z miejsca zdarzenia, przenosząc się do parku pełnego ludzi. Zarzuciłam kaptur, usiłując zamaskować głębokie, czarne oczy, po czym ruszyłam aleją w stronę centrum miasta. W twarzach ludzi widziałam łowców, czarodziei, jak i tych najzwyklejszych, prostych ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy, że otoczeni są stworzeniami o magicznych zdolnościach.
Weszłam do jednego z zaufanych kubów, gdzie zawsze w spokoju mogłam się napić. Usiadłam przy barze, wtedy podszedł do mnie wysoki brunet o ciemnym, hipnotyzującym spojrzeniu.
- Co podać?
- Jakiegoś drinka, byle nie mocnego. Trzeba przecież kiedyś wrócić do domu... - posłałam mu delikatny uśmiech, wpatrując się prosto w jego oczy. Dopiero po chwili ruszył się z miejsca i poszedł szykować napój.
Uwielbiałam podrywać przypadkowych mężczyzn, zawsze sprawiało mi to ogromną frajdę.

Ktoś?

Od Matta c.d Angeliki

Kiedy dziewczyna na mnie wpadła, zdarzyło się to tak nagle, że oboje upadliśmy na ziemię. Z tym że ona miała nieco lepsze lądowanie.
- W porządku? - spytałem podnosząc lekko głowę.
- Tak, wybacz... - zeszła ze mnie.
- Nic się nie stało. - wstałem i podałem jej dłoń, aby pomóc jej wstać.
Chwyciła ją i wstała.
- Na pewno w porządku? - upewniłem się.
- Tak, na pewno. - uniosła kąciki ust w uśmiechu.
- A jak głowa?
- Też dobrze. Nie boli. - przejechała palcem po plasterku na łuku brwiowym.
- Muszę zabrać Shanti na spacer, mam obawy że zaraz podleje mi kanapę... może weźmiesz Luka i przejdziemy się razem? - zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
Może i znamy się dość krótko, jednak... lubię ją. Ma to coś w sobie... uroczy uśmiech, piękne oczy... lecz nie chodzi tylko o wygląd, z tego co zdążyłem zauważyć charakter również ma wspaniały.

Angelika?

Od Emeraude C.D. Pain

Ujrzałam jak coś rusza się na drzewie. Cichy szept. Specjalnie nadepnełam na gałązkę, co sprawiło, że na drzwie ujrzałam różowe poruszenie się. Ktoś tam siedział. Od 2 dni jestem w Instytucie Londyńskim. Pierwszą osobą którą poznałam był Matthew Mikaelson. Czemu? Napatoczył mi się na widok, więc poprosiłam go żeby mnie oprowadził. Obecnie urządziłam sobie nocne zwiady w pobliższym parku.
-Zejdź - powiedziałam.
Owa osoba nie wysłuchała rozkazu. Bicz na moim prawym nadgarstku, obudził się do życia. Chwilę potem, Nocna Łowczyni o różowych włosach leżała na trawie i rozcierało obolałe ciało. Trouble rzuciła mi karcące spojrzenie na co wzruszyłam ramionami. Dziewczyna spojrzała krytycznie na moje ubranie.
Zamiast tej biżuteri i torebki są bicz i naszyjnik z rubinem
-Co się gapisz? Lepiej powiedz co robisz na drzewie o tej porze - rzuciłam zimnym tonem.
Pain? Miłe przywitanie

Od Evelyn C.D. Matt'a

Spojrzałam na chłopaka rozbawiona, kręcąc głową.
- Nie uznajesz bezinteresownej pomocy? - zapytałam rozbawiona.
Matt wzruszył lekko ramionami, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Niby dlaczego miałabyś pomagać nam bezinteresownie? Zwykle Czarownice nie pomagają Nefilim i doskonale o tym wiesz - wytknął.
- Podziały, beznadziejne podziały... - mruknęłam pod nosem, upijając łyk swojej czekolady. - Nie sądzisz, że byłoby prościej, gdyby wszyscy zakopali topór wojenny?
- My pochodzimy od Aniołów... - zaczął Łowca.
- Macie strzec dobra, my za to pochodzimy z dołu... - zaśmiałam się, wiedząc, że Czarodziei uważa się za jedną z ras pochodzących od demonów. - Nie musimy jednak ciągle toczyć walk. Nadal nie wierzysz w moją bezinteresowność?
Chłopak skrzywił się lekko, nie wiedząc, czy zaprzeczyć, czy przytaknąć.
- Może ja też będę kiedyś potrzebowała pomocy - powiedziałam tylko, wzdychając cicho. - Wtedy cię o nią poproszę.
Matt już miał wyjść, jednak zawahał się na chwilę, siadając na krześle obok mnie.
- I jako pacyfistka, zgłosiłaś się na ochotnika do pomocy w zabiciu demona? - zakpił, patrząc na mnie wyczekująco.
- Nienawidzę demonów - powiedziałam dobitnie, odruchowo dotykając swojego naszyjnika i po chwili namysłu, ściszyłam głos. - Demony zabiły moich rodziców.
Matt wyglądał na zszokowanego, a gdy zobaczyłam, że otworzył usta, by coś powiedzieć, machnęłam na niego ręką, nie chcąc słuchać, że mu przykro.
- Należeli do sabatu i eksperymentowali z różnymi rodzajami magii. Gdy Valentine zaczął swoje praktyki z przywoływaniem demonów i uzyskiwaniem od nich posłuszeństwa... Cóż, sabat stwierdził, że jako czarownicy mają większą moc i możliwości. Jedyną osobą, której udało się panować nad demonami była moja mama - powiedziałam cicho. - Jednak wątpię, by tego chciała. Widząc, ile zła może przynieść jej umiejętność, nad którą nie umiała panować, chciała się jej wyzbyć. Niedługo po tym, jak wyrzekła się mocy, zaklinając ją w jakimś przedmiocie, demony zaatakowały. Nikt z sabatu nie przeżył - dokończyłam, a Matt patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Więc ta moc ciągle jest osiągalna? - zapytał ostrożnie chłopak, a ja pokiwałam głową.
- Wyobraź sobie, co może zdziałać u nieodpowiedniej osoby. Babcia często opowiadała, że umiejętność panowania nad demonami wymaga czarnej magii. Kiedy dysponujesz czarną magią, łatwo ulec podszeptom zła. Zdecydowanie za łatwo i potrzeba dużych pokładów dobra w sobie, by używać jej do szlachetnych celów i nie dać się zwieść. Poza tym; moc tych wszystkich czarowników i czarownic w połączeniu z czarną magią nie jest niczym dobrym.
- Nie próbowałaś odzyskać mocy mamy? - zapytał ze szczerą ciekawością w głosie Matt.
- Jako czarownica, czerpię magię tradycyjną, z natury, ale mogę także korzystać z magii przodków. Już z tym mam problemy, długo nie potrafiłam posługiwać się mocą. Uważasz, że dobrze zrobiłby mi dostęp do czarnej magii i ekspresji mamy? Zbyt wiele mocy, szczególnie jeśli nie potrafi się jej wykorzystać, potrafi zabić czarownicę - wyjaśniłam.

(Matt?)

Od Pain Cd Ktoś

Chłodny wiatr muskał moje zarumienione policzki, plątał moje bezwładnie tańczące, gęste różowe włosy, gdy wspinałam się na jedno z najwyższych drzew w lesie. Zamachnęłam się, ciężko dysząc, i usadowiłam się na jednej z gałęzi. Rozejrzałam się; panowała ciemność, gdyby nie księżyc i gwiazdy migoczące na niebie zapewne nie widziałabym nawet czubka własnego nosa. Na myśl nasunął mi się cytat z mojej ulubionej książki. Spojrzałam w górę, okazało się, że pomiędzy gałęziami mogę dostrzec kawałek nocnego nieba.
Lśniące gwiazdy wyraźnie odznaczały się w czarnej toni, podobnie księżyc, który dzisiaj ukazał się w pełni swego blasku i kształtu.
Ze skupieniem wyszukiwałam kolejnych gwiazdozbiorów, wymawiając ich nazwy w myślach.
- Mały wóz, wielki wóz... - mruczałam pod nosem, łącząc gwiazdy palcem w powietrzu.
Miałam jednak przeczucie, że nie byłam tutaj sama.
- "Och, Yui... za dużo horrorów, o wiele za dużo horrorów..." - pomyślałam. Westchnęłam ciężko, opierając się o pień drzewa. Nagle usłyszałam trzask gałęzi i czyjeś kroki. Stłumiłam narastający w gardle krzyk i zasłoniłam usta. Spojrzałam w dół.
Wytężyłam wzrok, poszukując w ciemnościach czegoś, co by się poruszało. Wtedy dostrzegłam delikatny, zanurzony w mroku zarys czyjejś sylwetki.

Ktoś?

Od Matta c.d Evelyn

Chodziłem wzdłuż regałów, z starymi księgami. Siedzę tu już od kilku godzin, przeczytałem kilkanaście ksiąg i nic nie znalazłem. A jednak dalej nie lubię bibliotek publicznych. Wziałem ostatnią księgę, usiadłem na końcu korytarza pod ścianą i wziąłem się za czytanie. Tak jak myślałem, nic, ani wzmianki o czymś z mojej wizji, niepotrzebnie straciłem czas, mogłem iść od razu za miasto. Zrezygnowany powoli wstałem, gdyż nadal przy każdym kroku, każdym oddechu ból dawał się we znaki. Odłożyłem księgę na swoje miejsce, i ruszyłem do stolików, gdyż na jednym z krzeseł wisiała moja kurtka. Przez te wszystkie emocje nawet nie zauważyłem Evelyn.
- Cześć. - usłyszałem nagle.
Odwróciłem się w stronę.
- Hej... - odparłem.
- Jak się trzymasz? - spytała przechylając lekko głowę w bok.
- W porządku. - wzruszyłem lekko ramionami. - Co piszesz? - spytałem.
- Pracę na zajęcia. - odparła i zilustrowała mnie wzrokiem. - A ty co tu robisz?
- Szukałem czegoś, ale niestety nie znalazłem, ale mniejsza. Odwróciłem na chwilę wzrok powoli biorąc oddech.
- Już wymyśliłaś, jakbym mógł się odwdzięczyć? - uniosłem lekko lewy kącik ust.

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matt'a

Zaraz po wyjściu Matt'a jego przyjaciele udali się za nim. Mimo, iż nadal martwiłam się o tego nowo poznanego chłopaka, stwierdziłam, że moja pomoc kończy się właśnie w tej chwili. Nie chciałam się w nic wtrącać.
- Ex Spiritum In Tacullum, En Terrum Incendium, Phasmatos Salves A Distum - mruknęłam pod nosem, unosząc lekko dłoń, a płomienie świec wystrzeliły pod sufit.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zbierając wszystkie magiczne rzeczy znów do pudła, które ukryłam w szafie i podeszłam do okna, wyglądając na ośnieżone podwórze.
Nie mając, co ze sobą zrobić, oddzwoniłam do babci, chcąc ją uspokoić, gdyż wiedziałam, że odchodzi od zmysłów, bojąc się o mnie po moim telefonie w sprawie odtrutki na demoniczną moc..
Mimo iż nie lubiłam kłamstwa, postanowiłam trochę nagiąć prawdę, mówiąc, że potrzebne było przyjacielowi, co było chyba wyolbrzymieniem, bo poznałam go przecież dopiero dzisiaj. No i był Łowcą, co też wolałam przemilczeć.
Po skończonej rozmowie, ubrałam się i wzięłam swoją torbę z książkami, widząc, że jest już wieczór, najlepsza według mnie pora dnia. Uwielbiałam z kubkiem gorącej czekolady z automatu siadać w najciemniejszym i oddalonym od wszystkich krańcu biblioteki i pisać prace na zajęcia, szukać symbolu, jaki nosiłam na łańcuszku na szyi w starych księgach lub po prostu coś czytać, pisać, lub szkicować w swoim notatniku.
Przebrnęłam przez zaśnieżone ulice miasta i znalazłam się w dużym budynku, gdzie wrzuciłam do automatu kilka monet i biorąc parujący napój w dłonie, weszłam z nim do biblioteki, nie starając się nawet jakoś specjalnie go ukrywać. Bibliotekarka znała mnie już na tyle dobrze, od mojego ciągłego przesiadywania w bibliotece, że widziała, iż nie ważyłabym się zniszczyć żadnej z książek, a swój napój bogów trzymałam zawsze z dala od książek.
Przywitałam się z kobietą i przemknęłam do swojego stałego miejsca, rozsiadając się wygodnie na krześle i zdjęłam kurtkę, wieszając ją na oparcie. Szal natomiast narzuciłam na ramiona i plecy jak koc i popijając rozgrzewającą czekoladę, wyjęłam zeszyty z notatkami i różne książki, by wziąć się za pisanie pracy...

(Matt?)

Od Alyssy do Leah

- Alyssa! - usłyszałam moje imię. Odkleiłam policzek od szyby i potrząsnęłam głową.
- Hm,,?
- Jesteśmy już - oznajmiła Leah - W końcu - dodała ponuro
- Aż tak długo jechaliśmy?
- Pociągiem z Francji do Wielkiej Brytanii? Za długo - jęknęła dziewczyna
Wzruszyłam tylko ramionami, dla mnie podróż nie była zbyt długa.
Nie miałyśmy bagaży, te wysłałyśmy już rano przez bramę. Niestety jakiś idiota wymyślił, żeby pojechać pociągiem. Bo w końcu każdy marzy o całodniowym jechaniu w śmierdzącym wagonie... Przy sobie miałyśmy tylko trochę pieniędzy, broń i strój bojowy. To ostatnie bardziej na sobie niż przy sobie. Pociąg już zaczynał wyjeżdżać ze stacji. Szybko podeszłam do okna, które Leah już zdążyła otworzyć.
- Ty pierwsza, skacz - ponagliła mnie
Zwinnym ruchem prześlizgnęłam się przez okno pociągu i wylądowałam bezszelestnie na peronie. Zaraz po mnie moja parabatai uczyniła dokładnie to samo co ja. Przybiłyśmy sobie piątkę.
Powoli rozejrzałam się po peronie. Dzięki odpowiedniej runie, przyziemni nas nie widzieli ani nie słyszeli.
- Chodź poszukać instytutu - mruknęła Leah i poprowadziła mnie przez tłum.
Po chwili byłyśmy na ulicy. Zaczęłyśmy wędrówkę po nieznanych ulicach Londynu. Dzięki runom szybkości i wytrzymałości, robiłyśmy to sprawnie i szybko.
- Leah, ile jeszcze? Nudne jest łażenie w kółko po Londynie - wskazałam pobliski dom - patrz już tu byłyśmy.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Naprawdę?
Pokiwałam głową.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Pożycz mi bicz - poprosiłam
Leah podała mi go bez słowa.
Złapałam go z końcówkę i zgrabnym ruchem nadgarstka zamachnęłam nim w kierunku dachu. Końcówka w zadziwiający sposób zaczepiła się o rynnę. Obie się po niej wspięłyśmyi stanęłyśmy na dachu. Leah zaczęła się rozglądać.
- Tam - wskazała palcem budynek - To jest instytut

<Leah? Zaprowadź nas tam bezpiecznie, wierze że się uda ;)>

Od Matta c.d Angeliki

Kiedy się obudziłem, Angeliki nie było. Pomyślałem, że poszła do domu jednak kiedy wszedłem do kuchni, zauważyłem dwa talerze z jajecznicą, a więc chyba jeszcze jest. Wszedłem do swojej sypialni, na łóżku leżały jej spodnie. Zdziwiony uniosłem lekko jedną brew i rozejrzałem się dookoła. W progu pomieszczenia stanęła dziewczyna, miała na sobie moją bluzę, która była na nią za duża dzięki czemu zasłaniała co trzeba.
- Ja... em. - lekko speszona naciągnęła bardziej bluzę. Dopiero po chwili się otrząsnąłem, chwyciłem spodnie, zrobiłem kilka kroków w jej stronę i podałem je jej. - Dzięki. - uśmiechnęła się nadal lekko czerwona i poszła w stronę łazienki.
Sam wróciłem do kuchni, talerze oraz herbatę położyłem na stole, pozostało mi jedynie czekać na Angelę. Podszedłem do okna i oparłem o nie głowę, nadal delikatnie prószył śnieg, przez noc zdążyło go całkiem sporo napadać.
- Jak się spało? - spytałem, kiedy czułem, że stoi za mną.

Angelika?

czwartek, 8 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Wiedziałem że dziewczyna się do mnie Przytuliła, jednak nie protestowałem bo jakoś mi to nie przeszkadzało. Dopiero po pewnym czasie zauważyłem że zasnęła. Nie wystając z miejsca sięgnąłem po koc, który był po drugiej stronie kanapy. Okryłem nią ją i ponownie objąłem. Nie mając co robić dokończyłem film i jakoś przy końcu również zasnąłem.

Obudziłem się rano, na telewizorze nadal leciał jakiś film, no tak, nie dotrwałem do końca, tak samo jak Angela. Chciałem wstać i iść zrobić śniadanie dla nas, jednak dziewczyna Przytulała mnie tak mocno, że bez obudzenia jej nie wstałbym. Pozostałem więc w bezruchu, ponieważ nie Chciałem jej budzić. Nagle poczułem jak się cała spina, spojrzałem na nią, miała mocno zaciśnięte powieki, dłonie zaciskała na mojej koszulce.
- Cii, wszystko dobrze. - ogarnąłem jej kosmyk włosów za ucho i pogładziłem ją po policzku. Otworzyła na chwilę oczy patrząc na mnie, po chwili znów je zamknęła i dalej spała spokojnie.

Angelika?

Od Matta c.d Angeliki

- Lubię śnieg. - stwierdziłem.
- Ja też. - odparła i uśmiechnęła się.
Westchnąłem lekko i wróciłem do patelni, nie chcąc niczego przypalić. Do warzyw dorzuciłem również pokrojone przez Angelikę mięso i zacząłem wszystko mieszać, posypując odpowiednimi przyprawami. Kiedy wszystko było gotowe, na dwa talerzyki wyłożyłem porcję ryżu i posypałem go warzywami wymieszanymi z mięsem, oba naczynia ułożyłem na stole. Przyniosłem jeszcze widelce, szklanki, sok jabłkowy, pomarańczowy oraz wodę - nie wiedziałem co woli. Dziewczyna zaczęła powoli konsumować jedzenie.
- No... całkiem niezłe. - uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłem jedynie gest nic nie mówiąc, zjedliśmy raczej w ciszy. Kiedy skończyliśmy, pozmywałem, odłożony ryż i mięso nałożyłem do misek Shanti i Lucka, jest to jedno z ich ulubionych dań, następnie wróciłem do Angie.
- A więc, powiesz mi czym się interesujesz? - spytałem.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę.
- Tatuaże, czasem tańczę... no i dużo czytam. - odparła. - A ty? - wzięła łyk napoju.
- Łucznictwo. Astronomia, starożytne runy czy numerologia. Lubię szkicować. Różnego rodzaju sporty, zwierzęta... to chyba tyle. - wzruszyłem ramionami. - Jaki jest twój ulubiony gatunek książki?
- Lubię wszystkie. - stwierdziła.
Spuściłem wzrok, wbijając go w swoją pustą już szklankę. Spytałbym jeszcze o coś, jednak mam nieco dziwne wrażenie że ona wolałaby już iść do domu.
- Co tak nagle umilkłeś? - spytała wyrywając mnie z zamyślenia.
Podniosłem głowę, kierując wzrok na nią.
- To nic takiego. - stwierdziłem unosząc kącik ust. - Może ty o coś teraz spytasz? Chyba że wolisz już iść... bo takie mam wrażenie, nie chcę cię zmuszać. - obróciłem na chwilę głowę w bok i westchnąłem.

Angelika?

Od Matta c.d Angeliki

Przemywałem jej ranę z krwi wacikiem nasączonym wodą utlenioną. Nagle dziewczyna syknęła.
- Przepraszam... - westchnąłem odkładając wacik. Zakleiłem rozcięcie wąskim plasterkiem, aby nie zajmował jej pół czoła. - To byłoby na tyle. - stwierdziłem zamykając apteczkę. - Nic cię nie boli? Nie kręci ci się w głowie? - spytałem.
- Trochę boli. - stwierdziła badając dłonią plasterek.
- Powinno przejść, jak nie, powinnaś jechać do szpitala. - stwierdziłem. Angela pokiwała zrozumiale głową. - Może zrobię coś do jedzenia? - zaproponowałem.
- Potrafisz gotować?
- Nie chwaląc się... potrafię. - uśmiechnąłem się lekko. - A co, nie wyglądam na takiego?
Dziewczyna zilustrowała mnie wzrokiem.
- Nie specjalnie, choć może... - odwzajemniła uśmiech.
- Ok... - odparłem uderzając lekko dłońmi o nogę i uśmiechając się.
Znalezione obrazy dla zapytania matt daddario smile gif tumblr
- A więc jak? - spytałem.
- Czemu nie. - wzruszyła lekko ramionami.
Poszliśmy więc do kuchni.
- Jesteś na coś uczulona? Nie chcę cię zabić. - zaśmiałem się pod nosem.
- Spokojnie, nie jestem. - uśmiechnęła się. - Co ugotujemy? - spytała.
- Mmm, a więc pomożesz?
- Jasne. - odparła pewnie.
- A na co miałabyś ochotę.
- Sama nie wiem. - westchnęła.
Wyciągnąłem z szafek i lodówki wszystkie potrzebne rzeczy.
- Może ryż z warzywami i kawałkami mięsa? - zaproponowałem.
- Brzmi smakowicie. Niech będzie. - pokiwała głową.
- Wolisz obierać warzywa czy pokroić mięso na kosteczki? - spytałem.
- Chyba wolę mięso. - stwierdziła.
Pokiwałem zgodnie głową, dałem jej jedną deskę, nóż i pierś z kurczaka a sam zająłem się warzywami.
- Mam nadzieję że nic do tych warzyw nie dodasz żadnych prochów i mnie nie otrujesz. - zaśmiała się lekko.
Wziąłem deskę z posiekanymi już warzywami i podszedłem do miejsca, gdzie była kuchenka elektryczna, przerzuciłem kosteczki warzyw na patelnię. Podszedłem do dziewczyny i oparłem się o blat naprzeciw niej, pochylając się lekko.
- Jakbym mógł, to ja mam nadzieję, że nie zatrujesz mięsa. - uśmiechnąłem się.
gif, matthew daddario, and jace wayland afbeelding

Angelika?

Od Matta c.d Evelyn

Zastanawiało mnie, co kierowało Evelyn że zdecydowała się pomóc. Dobroć serca? Być może choć... nie wiem. Może czegoś bardzo chce i dlatego? Trudno mi to określić, nie oszukujmy się... prawie jej nie znam, jednak było w niej coś, co kazało mi jej ufać, czułem że mogę to zrobić.
- Dlaczego mi pomagasz? - postanowiłem zapytać.
- Najlepiej nic nie mów. - westchnęła.
Przewróciłem lekko oczami i westchnąłem, nasilając ból.  Co jakiś czas zerkałem na nią, obserwując jej czyny. Nagle zaczęło mi świstać w głowie, obraz zaczął się rozmazywać i po kilku chwilach, odpłynąłem, czując metaliczną ciecz w ustach, która zaczęła strumyczkiem wypływać z moich ust. Niespodziewanie znalazłem się w dziwnym miejscu, wokół było czarno, jakby jakaś otchłań czy coś. Słyszałem dziwne głosy.
Jam jest cieniem.
Przez miasto utrapienia mknę.
Drogą wiodącą w wiekuiste męki.
Odgłos czyiś kroków jest coraz donośniejszy; teraz, gdy znaleźli już trop, nie odpuszczą, czymkolwiek są.
Jam jest cieniem.
Ponownie słyszę ten przerażający głos. Naciskam klamkę i wstępuję w korytarz, z którego nie będzie już powrotu, o czym dobrze wiem. Zmuszam ołowiane stopy do pokonywania kolejnych wąskich stopni... wiodących ku niebu spiralą utkaną miękkiej marmurowej przędz, przetartej tu i ówdzie, porowatej. Z dołu dobiega echo głosów. Uderzają w błagalne tony. Są tuż za mną, zbliżają się nieustępliwie.
Nie rozumiesz tego, co nadejść musi... nie wiesz, ile dla nich uczyniłem!
Cóż za niewdzięcznik!
Im wyżej wchodzę, tym wyraźne stają się wizje. Widzę kobietę z twarzą zasłoniętą welonem. Przyglądałem się jej przez koryto rzeki, której spienione wody czerwieniały od krwi. Kobieta stała na przeciwległym brzegu, patrząc na mnie, nieruchoma, poważna, z twarzą skrytą za zasłoną welonu. W dłoniach trzymała błękitną opaskę, którą wtem uniosła do oczu, oddając część morzu ciał, spoczywających u jej stóp. Odór śmierci otaczał nas ze wszystkich stron.
- Szukaj. - wyszeptała. - a znajdziesz.
Usłyszałem te słowa, jakby przemawiały wewnątrz mojej głowy.
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Czas ucieka! - znów wyszeptała. - Szukaj, a znajdziesz...
Zrobiłem krok w kierunku rzeki, spostrzegłem jednak że jej wody są zbyt krwiste i zbyt głębokie, bym mógł przedostać się na drugą stronę. Kiedy ponownie spojrzałem ku kobiecie, liczba ciał u jej stóp uległa wielokrotnemu zwiększeniu. Były ich tam setki, a nawet tysiące, niektóre jeszcze żywe - wiły się, konając w niewysłowionej męce... trapione przez ogień, tonąc w popiole.
Nagle poczułem niewyobrażalny ból, przez co się ocknąłem. Zobaczyłem nad sobą całą trójkę.
- Dobra, kto mnie uderzył? - spytałem przykładając dłoń do piekącego policzka.
- Zawsze chciałam to zrobić. - Elizabeth uśmiechnęła się nieco złośliwie.
- Co się stało? - spytał Marcus.
- Nie wiem. - wytarłem kąciki ust z krwi.
Wtedy przypomniała mi się ta dziwna wizja. Przecież im o niej nie powiem, uznają mnie za jakiegoś wariata, któremu pewnie się coś przyśniło. Muszę pierw dowiedzieć się, o co chodziło. Szukaj a znajdziesz... ale co mam szukać? Zauważyłem na brzuchu duży opatrunek, a więc zakładam że skończyła, jednak nadal pioruńsko bolało.
- Muszę iść... - mruknęłem. - Dziękuję za pomoc. - dodałem.
- Matt, nie udało mi się w pełni zwalczyć bakterii, możesz mieć pewne komplikacje.
- Przeżyje. - machnąłem ręką. - Jeszcze raz dzięki za wszystko, oczywiście odwdzięcze się, jak wymyslisz co byś chciała daj znać. - powiedziałem.
Założyłem koszulkę, wziąłem w rękę kurtkę i wyszedłem z pokoju, muszę udać się do biblioteki, może znajdę jakąś księgę na ten temat.

Evelyn?

Od Evelyn C.D. Matt'a

Spojrzałam z niedowierzaniem na Matt'a, który ledwie stał na nogach, a udawał, że nic mu nie jest i starał się brzmieć normalni, bylebym tylko nie usłyszała bólu w jego głosie. Jednak nie przewidział, że wszystko o jego poważnym stanie zdrowia właśnie pokazała mi właśnie jego koszulka, która w zastraszającym tempie nasiąkała krwią chłopaka, tworząc na jego brzuchu czerwoną, rozległą plamę.
- Chyba żartujesz - mruknęłam, nie zdążyłam jednak nic więcej dodać, zanim ni pojawili się przyjaciele chłopaka.
- Co się stało? - zapytała dziewczyna, a ja skrzywiłam się lekko.
- Mam nadzieję, że wasze runy pomogą - mruknęłam, wskazując na ranę Matt'a.
Jego przyjaciel wyglądał na oburzonego i czym prędzej odsunął poły jego kurtki, by odchylić przesiąkniętą już krwią koszulkę, którą uniósł i po znalezieniu swojej steli, podciągnął materiał ubrania chłopaka i zaczął rysować runy niedaleko jego rany.
- Obawiam się, że niewiele to da - szepnęła przyjaciółka Matt'a, obracając w dłoniach nóż demona. - Cały przesycony jest demoniczną mocą...
Zaklęłam, wiedząc, że jest to chyba najgorszy dzień, jaki ostatnio mnie spotkał i stwierdziłam, że wszystko dzieje się zdecydowanie zbyt szybko.
- To nie jest aż tak poważne... - zaczął Matt, jednak zaraz umilkł, widząc nasze karcące spojrzenia. Nie rozumiałam, jak mógł to bagatelizować...
- Mogę postarać się pomóc... - zaczęłam niepewnie, a wszyscy spojrzeli na mnie. - Musimy zabrać go do mnie. Mam kilka ksiąg, różne zioła... Może uda mi się zneutralizować truciznę - stwierdziłam cicho.
- Może? - zapytała mnie z wyrzutem dziewczyna.
- Nie mogę nic zagwarantować, ale jak widzę, nie macie chyba innego wyjścia - zauważyłam chłodno.
[...] Kiedy znaleźliśmy się już u mnie w pokoju, przyjaciele Matt'a ułożyli go na kanapie, starając się jeszcze zdziałać coś runami, a ja wyjęłam z szafy ciężkie pudło z magicznymi księgami, przedmiotami i ziołami.
- Masz coś? - zapytała dziewczyna, a ja westchnęłam, podając jej część ksiąg.
- Szukaj czegoś przeciw truciznom lub demonicznej mocy - poprosiłam, sama biorąc się za to samo, jednak kiedy nic nie znalazłam, chwyciłam za telefon, wybierając numer babci. Pamiętałam wszystkie jej mieszanki ziół, eliksiry, które zawsze przygotowywała dla wszystkich... Tylko nie dla Łowców. Im nie pomagała nigdy, mając z nimi zatargi. Zagryzłam wargę, patrząc na leżącego na kanapie Matt'a, który mimo bólu, starał się odgonić od siebie wszystkich i udawać, że nic mu nie jest, chociaż nie za bardzo mu to wychodziło. Postanowiłam zapytać babci o miksturę, nie wspominając, że ma ona uratować jednego z Nefilim. Po kilku chwilach znałam już składniki maści, jednak na tłumaczenia babci nie odpowiadałam, obiecując, iż zadzwonię później i rozłączyłam się, przeszukując swoje zapasy.
- Brakuje mi kolcowoju i sutherlandii - westchnęłam zrezygnowana, wyjmując składniki, które miałam i moździerz, w którym miałam je wszystkie utrzeć. - No i krwi jednego z pobratymców, czyli któregoś z was, by Matt miał skąd czerpać siły na regenerację...
- Załatwię zioła, a co do krwi...
- Jest ostatnim składnikiem, więc tym zajmiemy się później - stwierdziłam, zapalając świecę i wypowiadając zaklęcie, dzięki któremu płomień z sykiem wyskoczył w górę, płonąc błękitnym światłem.
Dziewczyna przywołała do siebie przyjaciela, razem z nim znikając szybko za drzwiami, a ja kucnęłam przy stoliku obok kanapy, ucierając tam zioła i szepcząc pod nosem zaklęcia.
- Żałujesz, że zgodziłaś się na pomoc? - zaśmiał się Matt, nadal udając twardego i próbując się podnieć.
- Leż - warknęłam. - Ruszając się, przyspieszasz krążenie, a tym samym działanie trucizny. Nie ruszaj się - dodałam już łagodniej. - A jeśli chodzi o moją pomoc; odwdzięczysz się - mruknęłam, wracając do poprzedniego zajęcia i widząc, jak Matt zrezygnowany krzywi się lekko i opada znów na poduszki.

(Matt?)