piątek, 9 grudnia 2016

Od Nathana do Emily/Matthew'a

Noc spędziłem na oglądaniu filmu, wraz z Eme. Uznała, ż skoro już i tak tu przyjechałem... A ona miesiąc temu mi obiecała, że obejrzymy Zaklinacza koni to teraz jest odpowiednia pora. Przypomniałem sobie jak Jonathan przytulał małą Emeraude gdy nie mogła spać. Opowiadał mi różne historie, abym tylko zasnął. Potem oglądaliśmy tyle filmów... On zawsze zasypiał ostatni. Jak nasz anioł stróż.
-Nie tęsknisz czasem za bratem? - zapytałem.
-Tęsknie za Jonathanem. Ale teraz ty tu jesteś od niańczenia mnie - zaśmiała się dziewczyna.
Pokiwałem głową. Około 1 w nocy, wróciłem do swojego pokoju.
***
Rano obudziły mnie krzyki na korytarzu.
-Ejj!!! Matthew!!! Ja cię dopadnę! Uważasz że czarownice są gorsze?! Tak powiedziałeś Evenlyn! A podobno jesteśmy już rodzeństwem! - krzyczała jakaś dziewczyna, chyba czarownica.
-Spokojnie Emily. O tobie myślę inaczej. Powtarzałem to już wiele razy - uspokajał ją owy Matthew.
Otworzyłem drzwi.
-Nie dajecie spać - stwierdziłem.
Popatrzyli na mnie jakbym jechał na 70 metrowym słoniu, w kostiumie syrenki. Jednak ja nadal stałem w drzwiach swojego Instytuckiego pokoju. Czasami naprawdę wolałem siedzieć cicho i pozwolić by inna osoba zajęła się moim problemem. Ale ta kłótnia była nie do wytrzymania. W Madrycie traktowaliśmy Podziemnych, na równi z nami. Bez rzadnych przeszkód czy ograniczeń. Dlatego tak bardzo lubiłem tam gadać z faerie, czy czarownikami, którzy nie żądali zapłaty za swoje usługi. Wszyscy żyli w jako takiej zgodzie.
Emily lub Matthew? Na jedno wychodzi

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz