czwartek, 8 grudnia 2016

Od Matta

Dochodziła ósma, obudziło mnie skomlenie Shanti. Cóż, nie ukrywam że chciałam dziś odespać kilka nocy. Ale cóż, mówi się trudno. Mimowolnie wstałem przeciągając się i ziewając. Lucyfer patrzał na mnie widocznie niezadowolony.
- A ja co mam powiedzieć? - poczochrałem go trochę i udałem się w kierunku salonu.
Shanti siedziała pod drzwiami i wyła donośnie.
- Zaraz pójdziemy, daj mi się ubrać. - pogłaskałem ją.
W łazience wyszczotkowałem szybko zęby jednocześnie się ubierając.
PJ125-90J
Kiedy wyszedłem, Shan czekała ze smyczą w pysku pod łazienką. Zaśmiałem się pod nosem. Przypiąłem jej smycz do obroży, założyłem kurtkę, buty i wyszliśmy na zewnątrz zbiegając po schodach.
PB196-71XPT313-18X
Poszliśmy do parku, tam spuściłem ją ze smyczy żeby załatwiła swoje potrzeby. Kiedy po pewnym czasie przybiegła do mnie, wyciągnąłem z kieszeni jej ulubioną piłeczkę i rzuciłem ją mocno przed siebie, wypuszczając parę z ust. Było bardzo zimno, co jest typowe dla zimy choć zdążyłem już przywyknąć do ujemnych temperatur. Naszą własność nie przyniosła Shanti, a inny pies jej rasy. Położył piłkę pod moimi nogami i spojrzał na mnie z wystawionym jęzorem oczekując, abym ponownie rzucił. Podniosłem nieco obślinioną rzecz i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Przepraszam za niego. - usłyszałem nagle czyjś głos za sobą.
Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, na oko chyba rok młodszą lub w moim wieku. Urokliwa blondynka.
- Nic się nie stało. - machnąłem lekko ręką.
Ponownie rzuciłem piłkę najdalej jak potrafiłem i oba psy ruszyły za nią w pogoń.
- Jak się nazywa? - spytałem.
- Luka. - odparła. - A twoja?
- Shanti. A ja jestem Matt. - wyciągnąłem w jej stronę dłoń.

Angelika?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz