czwartek, 8 grudnia 2016

Od Matta

Powoli podniosłem ciężkie powieki, nadal pogrążony w śnie. Rozglądnąłem się, jestem w swojej sypialni. W pomieszczeniu panuje mrok, skierowałem wzrok w stronę okna, za którym widać oświetlone miasto. Westchnąłem ciężko i przewróciłem się na drugi bok usiłując ponownie popaść w objęcia morfeusza. Nie udało się to. Bąknąłem niezadowolony pod nosem chowając twarz w poduszkę. Podniosłem głowę patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę 7;30. Nie tak źle... wstałem i powolnym krokiem skierowałem się w stronę łazienki. Kiedy moje bose stopy znalazły się na zimnych płytkach, przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Spoglądnąłem na swoje odbicie w lustrze i dłonią układam włosy w artystyczny nieład, jaki towarzyszy mi zazwyczaj. Nałożyłem pastę na szczoteczkę i zacząłem szczotkować z zęby z przymkniętymi oczami. Wziąłem prysznic, ubrałem czarne jeansy, T-shirt takiego samego koloru oraz bordową bluzę. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do kuchni gdzie przygotowałem sobie śniadanie; płatki owsiane oraz kanapka z masłem orzechowym. Po zjedzeniu zmyłem naczynia, nigdy nie lubiłem zostawiać tego na później bo zbiera się zbyt dużo garów i później nie chce mi się tego robić. Założyłem buty, kurtkę i wyszedłem na klatkę schodową. Panował tam chłód, wypuszczając parę z ust zamknąłem drzwi a klucze schowałem do kieszeni, ruszyłem po schodach w dół. Wyszedłem na zewnątrz i rozglądnąłem się, mój telefon zabrzęczał wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość od Elizabeth.
Beth: Czekam z Marcusem przy kafejce.
Ja: Za niedługo będę.
Odpisałem i ponownie schowałem telefon do kieszeni, kierując się w stronę kafejki. Moim oczu ukazał się wysoki blondyn o muskularnej budowie oraz szczupła brunetka z kręconymi końcówkami i malinową szminką na ustach. Podszedłem do nich.
- Za pięć minut nasz cel wejdzie do środka, zamówi kawę i ciasto, usiądzie przy stoliku przy oknie. - powiedział Marcus oficjalnym tonem, patrząc na mnie swoim chłodnym wzrokiem.
Przez dłuższy czas go obserwowaliśmy i dobrze znamy jego codzienny dzień, zawsze rano przychodzi właśnie tutaj i po otrzymaniu sms'a pośpiesznie gdzieś wychodzi. Pokiwałem twierdząco głową i spoglądnąłem na godzinę w telefonie, dochodziła dziewiąta.
- Siadasz przy ostatnim stoliku, zamawiasz... - kontynuowała Elizabeth jednak przerwałem jej.
- Dobrze wiem co robić. - wywróciłem lekko oczami i wszedłem do środka.
Zamówiłem sobie małą latte i wedle planu zająłem ostatni stolik przy oknie, biorąc łyk napoju i dyskretnie obserwując każdego wchodzącego osobnika. Nagle przy kasie dostrzegam dziewczynę. Blond włosami o bardzo jasnym odcieniu, sięgające do łopatek. Niska, szczupła. Zerknąłem na godzinę w telefonie, zostały dwie minuty.

Minęło już 20 minut od czasu, kiedy miał przyjść. Zrezygnowany westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni, naprzeciw mnie siedziała dziewczyna, którą dostrzegłem wcześniej. Postanowiłem porozmawiać, co mi szkodzi? Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Zabrałem swój prawie pusty kubeczek z kawą i podszedłem do niej.
- Cześć, można? - uśmiechnąłem się lekko. Pokiwała twierdząco głową, zająłem miejsce naprzeciw niej. Zilustrowałem jej twarz wzrokiem. - Jestem Matt. - przedstawiłem się.
- Evelyn. - przeniosła wzrok na mnie.
- Ładny naszyjnik, oryginalny. - uśmiechnąłem się lekko.

Evelyn?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz