czwartek, 8 grudnia 2016

Od Matta c.d Evelyn

Zastanowiłem się chwilę, gdy odmówię okażę się głupcem a jeśli nie... cóż. Postanowiłem zaryzykować, pokiwałem zgodnie głową. Spojrzałem jeszcze raz na godzinę i w stronę wejścia do knajpki, później ponownie na dziewczynę.
- Zgoda. - skinąłem głową. - Nazywa się Lucas, potrafi zmieniać kształt, najczęściej są to postacie ludzkie, nie chce zdradzić swojej osoby. Obserwowaliśmy go od dłuższego czasu, przychodzi tu codziennie o dziewiątej, zajmuje przed ostatni stolik przy oknie, zawsze dokładnie po pół godzinie dostaje sms'a i pośpiesznie wychodzi, kilka godzin później dowiadujemy się o śmierci człowieka. - wyjaśniłem.
- Rozumiem, dziś nie przyszedł? - nie spuszczała ze mnie wzroku.
- W przeciwnym razie bym z tobą nie rozmawiał. - westchnąłem. - Mam obawy że wyczuł zagrożenie i nie przyszedł, lub zmienił się w kogoś i planuje atak. - to wypowiedziałem szeptem, rozglądając się po pomieszczeniu. - Wykorzystuje zaklęcia a więc pył nie działa i nie możemy go wymierzyć.
- Zaklęcie lokalizujące... - pokiwała zrozumiale głową.
- Dokładnie. - przytaknąłem. - Chcesz coś w zamian?
- Jeszcze się zastanowię. - uniosła lekko kącik ust.
- Dobra, to chodź. - wstałem i wyrzuciłem swój kubeczek do śmietnika, czekając aż dziewczyna założy swoje ciepłe rzeczy (w końcu mamy zimę), otworzyłem przed nią drzwi, wyszliśmy na zewnątrz.
- Co zrobiliśmy nie tak... - Elizabeth wyglądała na rozczarowaną.
Zawsze jest tak, wścieka się i obwinia wszystkich dookoła że coś się nie powiodło, jest bardzo ambitna.
- Możliwe że wyczuł co się święci, lub po prostu zmienił plany. - wzruszyłem ramionami. - To jest Evelyn, zaoferowała pomoc. - dodałem przenosząc wzrok na dziewczynę.
Marcus skrzyżował dłonie na piersi i dokładnie prześwidrował ją wzrokiem.
- Ciekawe jak... - mruknął.
- Zaklęcie lokalizujące, geniuszu. - wywróciłem lekko oczami.
- To nie jest dobry pomysł. - stwierdziła Elizabeth.
- Jeśli mam być szczery, w tej sytuacji mało obchodzą mnie twoje obawy. Mam dość słuchania że kolejny człowiek zniknął bo niby nie ruszyliśmy tyłków, żeby załatwić tego wyrzutka, chcę mieć go już z głowy. - stwierdziłem.
Nie czekając na odpowiedź razem z Evelyn ruszyliśmy w kierunku najbliższego kiosku, gdzie nabyliśmy mapę. Poszliśmy w jakieś spokojne, ustronne miejsce. Rozłożyliśmy mapę na ziemi. Dobrze wiedziałem co trzeba robić, wyciągnąłem nóż i przeciąłem nim wewnętrzną część swojej dłoni, krople krwi znalazły się na papierze. Dziewczyna wypowiedziała zaklęcie, kropla przeniosła się w miejsce, w którym aktualnie byliśmy.
Tumblr ndxoivLLtz1s389oyo2 500.gif
Zmarszczyłem lekko brwi i spojrzałem zdziwiony na dziewczynę.
- Jest tutaj? - mruknąłem bardziej sam do siebie.
W ułamku sekund z dachu budynku skoczył Lucas we własnej osobie, lądując prosto na mnie i jednocześnie wbijając nóż w mój brzuch. Z jego ust wydobywały się macki zbliżające się do mojej twarzy.
- Evel... - nie mogłem wydobyć z siebie pełnych słów, brakowało mi tlenu.
Dziewczyna wypowiedziała jakieś zaklęcie, dzięki czemu stwór na chwilę znieruchomiał i miałem chwilę na wyciągnięcie swojej broni, jednym ruchem odciąłem mu łeb, rozpłynął się w powietrzu. Oparłem głowę o zimny asfalt, zacisnąłem zęby i wyciągnąłem go z brzucha, mruknąłem pod nosem z bólu. Dobra Matt, nie jęcz i wstawaj bo cię kobieta wyśmieje. Z trudem połykając ślinę, powoli wstałem na równe nogi starając się zamaskować ból, jaki mi towarzyszył. Wyprostowałem się więc i przybrałem kamienny, bezbarwny wyraz twarzy.
- Dzięki, mogę się jakoś odwdzięczyć? - starałem się brzmieć normalnie, jednak każdy oddech paraliżował.
Wolałem uniknąć pytań, czy wszystko dobrze, może pojedziemy do szpitala? Możesz się wykrwawić! Nie. Nie lubię tego.

Evelyn?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz