niedziela, 11 grudnia 2016

Od Matta c.d Evelyn

Dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc w moje oczy, zrobiłem to samo. Po chwili wstaliśmy, ponieważ tyłek mi już zdążył zmarznąć.
- Trzeba temu bałwanowi jakąś broń dać, bo w przeciwnym razie ktoś go do rana zniszczy... - stwierdziłem.
Evelyn pomyślała chwilę, po chwili ulepiła pistolet i doczepiła mu go do dłoni, zaśmiałem się lekko.
- Super, taki gangster. - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.
- Wiadomo. - zaśmiała się.
- Gorąca czekolada? - zaproponowałem.
- Z chęcią. - skinęła głową.
Zawołałem Shanti, kucnąłem aby otrzepać ją ze śniegu, wtedy zakręciło mi się w głowie, zapiszczało w uszach i zrobiło się ciemno. Chyba zemdlałem.
Ujrzałem znajomą wizję - posągowa postać kobiety w welonie, z amuletem i kaskadami srebrnoszarych włosów jak poprzednio stała na brzegu rzeki krwi, otoczona wijącymi się ciałami. I ponownie odezwała się błagalnym tonem.
- Szukaj a znajdziesz!
Przepełniło mnie uczucie, że muszę ją ocalić... ją i ich wszystkich. Tymczasem stopy zakopanych do góry nogami ciał opadały jedna po drugiej.
- Kim jesteś?! - zawołałem bezgłośnie. - Czego ode mnie chcesz?
Jej siwe włosy zaczęły falować na gorącym wietrze.
- Czas nam się kończy. - wyszeptała tuląc amulet.
A potem nagle, bez ostrzeżenia, eksplodowała, zmieniając się w słup ognia, który sięgnął aż za rzekę, pochłaniając nas oboje.
Gwałtownie otworzyłem oczy oddychając szybko i niemiarowo, kierując wzrok na Evelyn, klękającą nade mną.

Evelyn?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz