poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Westchnąłem ciężko i wróciłem do pokoju, zamykając drzwi. Opatrzyłem sobie dłoń, zmiotłem kawałki szkła, w końcu gdybym tego nie zrobił, Shanti mogłyby wbić się w łapę a tedy nie byłoby fajnie. Nie mając nastroju na nic innego, wziąłem prysznic i poszedłem spać.
***Kilka dni później**
Obudziłem się o neutralnej dla mnie porze - 8:30. Shanti nadal spała a Lucek koło niej. Po dłuższym czasie bezmyślnego gapienia się w sufit, wygrzebałem się z łóżka idąc prosto do łazienki. Zimne płytki nieco mnie obudziły, jednak prysznic dopełnił zadanie. Wyszczotkowałem zęby i ubrałem się.
QW780-99X
Zjadłem śniadanie i postanowiłem wyjść z Shanti na spacer, założyłem kurtkę po czym wyszliśmy na zewnątrz.
Znalezione obrazy dla zapytania czarna skóra z kapturem
***
Wróciliśmy po jakiś 20 minutach, przed wejściem do pokoju zatrzymał mnie właściciel instytutu.
- Dobrze cię widzieć Matt, szukałem cię. - schował dłonie za plecy. - Przeprowadzamy akcję, jesteś nam potrzebny.
- Na czym ona ma polegać?  - spytałem.
Pan Black wyjaśnił mi wszystkie szczegóły akcji, oczywiście się zgodziłem - nie miałem wyjścia. Nagle ktoś ujął mnie za ramię, zauważyłem Angelikę. Nieco się zdziwiłem bo jest na mnie obrażona.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała szeptem.
- Angelika, ty też będziesz potrzebna. - wyjaśnił jej całą akcję. - Wchodzisz w to? Wystarczy że będziesz siedzieć koło mnie i zajadać się homarem. - uśmiechnął się.
Dziewczyna jedynie skinęła twierdząco głową, pan Black pogonił nas mówiąc, że powinniśmy już iść do wybranej restauracji.
- Porozmawiamy jak wrócimy, jeśli nadal będziesz chciała. - uniosłem delikatnie lewy kącik ust.
Zostawiłem Shanti w pokoju, zabrałem łuk i strzały, ruszyłem w kierunku wyjścia.
***
Dotarliśmy do restauracji, byłem  już na swojej pozycji. Angelika co jakiś czas zerkała w moją stronę do czasu, kiedy nie przyszły demony pod postaciami niczym nie wyróżniającymi się ludzi. Wiedziałem, że niedługo nastąpi moment ataku. Przygotowałem strzałę, będąc gotowy do ataku. Nagle usłyszałem czyjeś kroki, po moich obu stronach znalazły się demony, to pułapka! Szybko wycelowałem w jednego z demonów, wtedy ci dwaj znaleźli się koło mnie, jeden wytrącił mi łuk a drugi ugryzł w ramię, po czym wypchnął zza barierki przez co poleciałem w dół, lądując prosto na środku stołu.
- Pułapka... wiać! - powiedziałem z trudem, nadal obolały po upadku.
Położyłem dłoń na krwawiące ramię, chwyciłem za łuk, strzałę i strzeliłem w jednego, który miał zamiar zaatakować Angelikę. Kiedy padł na ziemię w pomieszczeniu pojawiło się dużo dymu, nic nie było widać. Nagle ktoś zakrył mi usta i nos czymś nasączonym jakąś substancją, przez którą straciłem przytomność. Obudziłem się w dziwnym, ciemnym miejscu przywiązany do krzesła, miałem przyczepione jakieś dziwne diody.

Angela?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz