piątek, 9 grudnia 2016

Od Matta c.d Angeliki

Zasnąłem na kanapie, z nadzieją wpatrując się w telefon. Liczyłem, że wyśle chociaż głupiego sms'a. Bałem się, że naprawdę coś jej się stało. Zadzwoniłem ponownie, nie odebrała. Poszedłem więc wziąć prysznic, a później zadzwoniłem jeszcze raz. Po kilku sygnałach usłyszałem czyjś głos, jednak był to męski głos co bardzo mnie zdziwiło.
- Tak, słucham? - spytał.
- Em... kto mówi? - położyłem dłoń na kark.
- Przepraszam, to chyba jakaś pomyłka. - stwierdził.
Chciałem już się pożegnać, jednak nagle usłyszałem krzyk kobiety a ktoś się rozłączył. Przecież to musiała być Angelika, to ona krzyczała! Bo co by jej telefon robił u jakiegoś faceta? Chyba że go zgubiła... nie! Stawiam na tą pierwszą wersję. Ale cholera jasna... jak ja ją teraz znajdę? Chociaż... jako łowca mam swoje sposoby. Zabrałem łuk, strzały i wyruszyłem na poszukiwania.

Doszedłem do jakiejś starej, opuszczonej hurtowni na granicach miasta. Przed nią stały dwa samochody, czarna furgonetka i biała audi. Trochę mnie to zaniepokoiło, a więc po cichu wszedłem do środka.
- Nie uciekniesz nam suko! - gruby, męski głos rozległ się echem po ścianach budynku.
Chwilę po tym był krzyk i płacz, teraz byłem już pewien że dotarłem we właściwe miejsce. Po cichu ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku, wszedłem na jakąś platformę, byłem teraz za nimi. Schowałem się za beczką i zacząłem obserwować. Było ich trzech, jeden zdzierał z niej ubrania, drugi trzymał za włosy a trzeci przyglądał się temu z uśmiechem. Wyciągnąłem pierwszą strzałę, wycelowałem w faceta, który ją rozbierał. Następne strzały musiały być szybkie, ponieważ oczywiście zorientowali się, że coś nie gra. Zawsze trafiam idealnie i teraz też tak było. Zbiegłem po schodach, kilkanaście ostatnich stopni omijając i po prostu przeskakując barierkę. Podbiegłem do Angeliki, łzy spływały jej strumieniami po policzkach. Odwiązałem ją szybko, zaczynając od nóg, kończąc na nadgarstkach. Była cała zziębnięta, ściągnąłem swoją kurtkę i zarzuciłem ją na nią. Od razu wpadła mi w ramiona, chowając twarz w mojej koszulce i płacząc.
- Spokojnie, już dobrze. Ciii. - szepnąłem przytulając ją mocno.

Angelika?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz